1. Posłuchaj rozważania z dnia
1. Posłuchaj rozważania z dnia
Mimo wielu niepowodzeń, dzięki świadectwu swojego życia i swoim pismom, stał się wielkim mistrzem duchowym. Nie wiodło mu się w interesach, został wdowcem, zmarły mu dzieci. Można by powiedzieć, że w takiej sytuacji to tylko uciec od świata i zamknąć się w klasztorze. Nasz patron tak zrobił i w tym odniósł spektakularne zwycięstwo. Przyjrzymy się dzisiaj postaci i dokonaniom św. Alfonsa Rodrigueza, jezuity, brata zakonnego, mistyka i wielkiego mistrza duchowego.
Urodził się w 1531 roku w Segowii, w Hiszpanii jako drugi syn z jedenaściorga rodzeństwa. Jego ojciec był tkaczem i powodziło im się nienajgorzej, choć do czasu, kiedy ojciec nie umarł. Alfons musiał przerwać wtedy naukę, aby pomóc matce w prowadzeniu przedsiębiorstwa i w opiece nad młodszym rodzeństwem.
Sprawy szły jednak w złym kierunku. Alfons nie miał talentu do interesów, nie był człowiekiem przedsiębiorczym, miał bujną wyobraźnię i był niezwykle uczuciowy, a to zły materiał na kupca. Matka postarała się, aby go ożenić z bogatą kobietą. Alfons miał wtedy 27 lat. Wkrótce potem mieli z żoną trójkę dzieci. Sprawy jednak dodatkowo się skomplikowały. Interesy szły źle, umarła mu córeczka, potem syn, a następnie żona. Alfons zrezygnował z prowadzenia handlu i wrócił do matki. Niedługo potem jednak umiera ostatni syn a także jego matka. Nie ma już nic, co by go wiązało ze światem.
Wtedy pojawia się myśl, aby wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Alfons znał jezuitów od dawna, bo ponoć gościli w domu samego św. Piotra Fabera, jednego z ojców założycieli zakonu. Kiedy jednak wyjawił swą wolę wstąpienia do zakonu wielu miało wątpliwości, co do prawdziwości powołania. Wtedy ówczesny prowincjał o. Antoni Cordeses, po rozmowie z kandydatem, powiedział prorocze słowa: „Ojcowie, rozmawiałem z Alfonsem. Powinienem go przyjąć, bo jestem pewien, że odda wielkie usługi Towarzystwu i ozdobi je swoim przykładem i cnotami”. I tak się zaiste stało.
Brat Alfons rozpoczął nowicjat w Walencji mając 30 lat. Po kilku miesiącach wysłano go do kolegium w Palmie na Majorce. Na początku spełniał tam różne posługi, a od roku 1580 powierzono mu zajęcie portiera, które będzie spełniał wiernie przez 37 lat, aż do śmierci.
Przez pierwsze lata w zakonie doświadcza wielkich pokus, zwłaszcza przeciw czystości. Przeżywa też stany uniesienia, które uczą go, że zjednoczenie z Bogiem osiąga się dzięki utrapieniom, bo wtedy jest poddane próbie i oczyszczone.
„Dzięki naturalniej dobroci nawiązywał z łatwością kontakty z przychodzącymi na portiernię i rozpoczynał rozmowy duchowe. Zaczął dawać formalne konferencje duchowe” uczniom kolegium i ludziom z miasta. Sumiennie spełniał swoje obowiązki. „Był specjalistą w trzech tematach: różaniec, spowiedź i częsta komunia święta… Innym jego zadaniem było katechizowanie opuszczonych, włóczęgów i rozbitków”. Miał wiele przeżyć, które możemy traktować jako nadzwyczajne, a nawet mistyczne.
Alfons Rodriguez był mistrzem duchowym dla młodszych współbraci, w szczególności dla Piotra Klawera. Zobaczył w nim duszę wybraną do podjęcia wielkich dzieł na chwałę Bożą i zachęcał go do wyjazdu na misje do nowego świata. „Pewnego dnia, Alfons mówił do Piotra: „Iluż próżnujących w Europie mogłoby być apostołami w Ameryce!”” I to tam, w Kolumbii, Piotr Klawer stał się „Bożym niewolnikiem” – „świętym niewolnikiem niewolników”. Alfons Rodriguez zmarł 31 października 1617 roku ze słowem „Jezus” na ustach. Kanonizował go w 1888 roku Leon XIII.
Najpierw siebie utrzymuj w pokoju, a wtedy będziesz mógł innych uspokajać.
Więcej pożytku z człowieka spokojnego niż z bardzo uczonego. Człowiek pełen namiętności nawet dobro jako zło tłumaczy i łatwo wierzy, że to zło. Dobry spokojny człowiek wszystko na dobro przemienia. Kto pozostaje w zupełnym pokoju, o nic nie podejrzewa. Kto zaś ma mało zadowolenia i jest wzburzony, ten rozmaitym ulega podejrzeniom. Ani sam nie zaznaje pokoju, ani nie pozwala, by inni się uspokoili. Często mówi, czego by mówić nie powinien, a pomija to, co wypadałoby, by on raczej robił. Rozważa o obowiązkach innych, a zaniedbuje swoje. Bądź więc najpierw sam gorliwy w stosunku do siebie samego, a wtedy słusznie będziesz mógł także przynaglać do gorliwości twego bliźniego. Dobrze umiesz usprawiedliwiać i upiększać swoje czyny, a usprawiedliwień cudzych nie chcesz przyjąć. Byłoby słuszniej siebie oskarżać, a brata twego usprawiedliwiać. Jeśli chcesz, by ciebie znoszono, znoś drugiego człowieka.
Spójrz, jak daleko ci jeszcze do prawdziwej miłości i pokory, która nie umie się gniewać lub obruszać na nikogo jak tylko na siebie. Nic to wielkiego przestawać z ludźmi dobrymi i pełnymi opanowania. To bowiem podoba się wszystkim w sposób naturalny. Każdy chętnie lubi spokój i bardziej kocha tych, którzy podzielają jego zdanie. Ale potrafić żyć w pokoju z ludźmi szorstkimi, przewrotnymi, niezdysplinowanymi i nam się sprzeciwiającymi – wielka to łaska, dokonanie męskie, bardzo godne pochwały. Są tacy, którzy i siebie utrzymują w pokoju i z innymi wojen nie prowadzą. A są i tacy, którzy ani sami nie mają pokoju, ani innych nie pozostawią w pokoju. Dla innych są ciężarem, lecz dla siebie jeszcze większym. I są tacy, którzy utrzymują siebie w pokoju i starają się, by inni z powrotem powrócili do stanu pokoju.
Cały nasz pokój w tym nędznym życiu polega jednak raczej na pokornym znoszeniu przeciwności niż na ich nieodczuwaniu. Kto lepiej potrafi cierpieć, będzie posiadał większy pokój. To zwycięzca siebie i pan świata, przyjaciel Chrystusa i dziedzic nieba.
Bóg jest przy tobie tutaj i teraz. Patrzy na ciebie z miłością. Prowadził cię dzisiaj i troszczył się o ciebie. Proś Go, aby pomógł ci dostrzec to wszystko, co dzisiaj dla ciebie uczynił.
I. Wdzięczność
Uświadom sobie, że wszystko jest darem Boga. Cały stworzony świat, każdy człowiek, wszystkie dobra duchowe i materialne, także ty – twoja historia i przyszłość, dobre i ciemne strony osobowości i życia, radości i cierpienia… Podziękuj Bogu za nie. W każdym z nich jest myśl, serce i miłość Boga.
II. Prośba o światło
Poproś teraz o światło otwartych oczu i serca, byś mógł dostrzec, w jaki sposób odpowiedziałeś na natchnienia i prowadzenie Pana Boga. Są sfery życia, które są dla ciebie dostępne, inne jednak mogą być przed tobą zakryte.
Poproś Ducha Świętego o odkrycie prawdziwych motywów twoich postaw, zachowań i działań.
III. Poruszenia
Spróbuj teraz spojrzeć na swe życie Bożymi oczami, wniknij w swoje serce. Bóg przebywa w tobie również (a może przede wszystkim) w twojej uczuciowości. Przyjrzyj się więc przez chwilę uczuciom, jakie ci dziś towarzyszyły. Zwróć uwagę także na twoje postawy, motywy działania i zastanów się nad ich źródłami. Jak wyglądały twoje relacje? Czego cię nauczyły?
IV. Przepraszam
Uświadom sobie, że nie zawsze byłeś wierny Bogu, swemu powołaniu, ważnym wartościom i ideałom. Mimo dobrej woli i szczerych chęci mogłeś kogoś zawieść i zranić. Przeproś Ojca niebieskiego za popełnione zło. Pan Bóg akceptuje cię i otacza swoim ramieniem, mimo twej grzeszności i słabości. On cię kocha i zbawia. Wyraź z wiarą twoje pragnienie przemiany i życia z czystym sercem. Poproś, by towarzyszyła ci świadomość, że „wszystko możesz w Tym, który cię umacnia” (por. Flp 4, 13). Wtul się w Jego ramiona i poczuj radość płynącą z Jego przebaczenia.
V. Zaufanie
Na koniec modlitwy posłuchaj Maryi, która cię zaprasza, byś zawsze był wierny Jej Synowi. Zwróć przez chwilę swoje serce ku przyszłości. Popatrz na nią jak na nowy dar i szansę. Nie licz tylko na siebie, ale zaufaj Duchowi Świętemu. On może wyzwolić w tobie nowe pragnienia, możliwości i siły, jeśli pozwolisz Mu działać. Może sprawić, że mimo kolejnych błędów, spojrzysz w przyszłość oczami miłości.
Jeśli chcesz, możesz również uczynić jakieś małe postanowienie. Może to być dobre słowo, uśmiech, mały gest, wyraz empatii…
Modlitwa o Pogodę Ducha
„Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”