Ustawienia

Ulubione 0
Dzień 18
2. Żywoty świętych, bł. Jan Beyzym
0,00 / 0,00
2. Żywoty świętych, bł. Jan Beyzym
3. O naśladowaniu Chrystusa: Rozmyślanie o śmierci
4. Rachunek sumienia (o. Remigiusz Recław SJ)

Dzień 18

1. Posłuchaj rozważania z dnia

2. Żywoty świętych, bł. Jan Beyzym
0,00 / 0,00
3. O naśladowaniu Chrystusa: Rozmyślanie o śmierci
0,00 / 0,00
4. Rachunek sumienia (o. Remigiusz Recław SJ)
0,00 / 0,00

BŁ. O. JAN BEYZYM SJ

Jan Paweł II podczas jego beatyfikacji na krakowskich Błoniach mówił, że „pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło go, wielkiego misjonarza, na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. Służył dniem i nocą tym, którzy byli niejako wyrzuceni poza nawias życia społecznego. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii”. Dzisiaj powiemy o błogosławionym Janie Beyzymie, jezuicie, „posługaczu trędowatym”.

Jan Beyzym urodził się 15 maja 1850 roku w Beyzymach Wielkich na Wołyniu, dzisiaj na Ukrainie. Gimnazjum ukończył w Kijowie. Mając 22 lata, wstąpił do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi koło Brzozowa. Kilka lat później, przez krótki czas, przybywał w tym samym nowicjacie Adam Chmielowski, późniejszy św. Brat Albert, który w Krakowie organizował zbiórkę pieniędzy na wybudowanie przez o. Jana Beyzyma szpitala dla trędowatych na Madagaskarze. O. Jan Beyzym przyjął święcenia kapłańskie w 1881 roku. Potem pracował jako wychowawca i opiekun młodzieży w jezuickich kolegiach w Tarnopolu i Chyrowie.

Kiedy miał 48 lat, zwrócił się do samego generała zakonu, o. Ludwika Martina z jasną prośbą: „Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Najprzewielebniejszego Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć tym najbiedniejszym ludziom, dopóki będzie się to Bogu podobało. Wiem bardzo dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy. Moja prowincja tylko na tym zyska, tracąc „gałgana”, do niczego niezdatnego, a dom misyjny, do którego zostanę przydzielony, nic nie ucierpi, ponieważ będę się starał, wedle sił i z Boską pomocą, wypełnić swoje obowiązki”.

Generał wyraził zgodę. Początkowo o. Jan miał pojechać do Indii, aby tam pracować z trędowatymi, ale nie znał angielskiego i ostatecznie zdecydowano, że pojedzie na Madagaskar, gdzie używano znanego mu języka francuskiego.

O. Jan Beyzym rzucił się w wir pracy. Służył opuszczonym, chorym, głodnym, tym, którzy byli wykluczani ze społeczeństwa. Poświęcił się szczególnie, jak pragnął, trędowatym. Zamieszkał z nimi, opiekował się dniem i nocą. Przy pomocy rodaków z Polski, a także zagranicznych dobroczyńców – nie wahał się nawet napisać po prośbie do samego cesarza austriackiego – wybudował szpital dla trędowatych, pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, co uczyniło go prekursorem współczesnej opieki nad ludźmi dotkniętymi tą chorobą. Malgasze z wielką czcią przyjęli „Czarną Madonnę”, mówiąc, że „brązowa, jak my i poraniona, jak my”. Wielką pomocą i doskonałym narzędziem informacji i komunikacji okazały się listy misjonarza, publikowane w krakowskim piśmie jezuitów: Misje Katolickie.

W jednym z listów pisał: „Niech nikt nie myśli, że pielęgnować trędowatych to bardzo łatwo albo przyjemnie. Czytać opisy w „Misjach [Katolickich]” lub gdzie indziej i przepatrywać rysunki, to łatwo się robi, a może i z przyjemnością, ale między opisem lub rysunkiem a rzeczywistością gruba różnica”. W innym liście zaś o. Jan zżymał się na redaktora pisma za to, że wydrukował zdanie, iż „”Polska wydała dzielnego misjonarza ojca Beyzyma”... Jak Ojciec mógł to puścić w korekcie, kiedy to kłamstwo?”

Szpital został oddany do użytku w 1911 roku i wtedy o. Jan po cichu zaczął marzyć o wyjeździe na Sachalin, na Syberii, do pracy misyjnej wśród katorżników. Nie zdążył. Zmarł 2 października 1912 roku. 

ROZMYŚLANIE O ŚMIERCI (O NAŚLADOWANIU CHRYSTUSA, TOMASZ A KEMPIS)

Bardzo szybko będzie po tobie. Spójrz inaczej na swój stan! Dziś człowiek jest, ajutro się nie poja-wi. Askoro zostanie wzięty sprzed ludzkich oczu, to także rychło onim już nie będą myśleć. O głupoto i zatwardziałości ludzkiego serca. Tylko o rzeczach obecnych rozmyśla, a nie patrzy przed siebie na przyszłe. We wszystkich czynach imyślach tak się powinieneś sprawować, jakbyś dziś miał umrzeć. Gdybyś miał czyste sumienie, nie bardzo bałbyś się śmierci. Lepiej byłoby strzec się grzechów, niż uciekać przed śmiercią. Jeżeli dziś nie jesteś gotów, to jaki będziesz jutro? Jutro jest dniem niepewnym. A czy wiesz, że będzie dla ciebie jakieś jutro? Cóż pomoże długo żyć, jeśli tak mało się poprawiamy?

Ach, długie życie nie zawsze poprawia, a często bardziej jeszcze powiększa winę. Obyśmy przez jeden dzień dobrze postępowali na tym świecie! Wielu oblicza, ile to lat od nawrócenia upłynęło, a często mały jest owoc poprawy. Jeśli straszno umierać, to być może niebezpieczniej jest długo żyć. Szczęśliwy, kto zawsze ma przed oczami godzinę śmierci i codziennie przygotowuje się do umierania.

Jeśli widziałeś kiedyś, jak człowiek umiera, to pomyśl, że ity przebędziesz tę drogę.Jeśli to ranek, załóż, że do wieczora nie dociąg-niesz, agdy nastał wieczór, nie ośmielaj sobie obie-cywać poranka. Zawsze więc bądź gotów itak żyj, by śmierć nigdy cię nie znalazła nieprzygotowanego. Wielu umiera nagle iniespodzianie. Bo ogo-dzinie, októrej się nie przypuszcza, Syn Człowieczy przyjdzie (Łk 12, 40). Gdy nadejdzie ta ostatnia godzina, daleko inaczej zaczniesz sądzić ocałym swym minionym życiu ibędziesz bardzo żałował, że byłeś tak niedbały iopieszały.

Jak szczęsny to iroztropny człowiek, który stara się być takim wtym życiu, jakim by sobie życzył być wchwili śmierci! Wielkiej bowiem nadziei na pomyślną śmierć dostarczają: doskonała wzgarda świata, gorące pragnie-nie postępu wcnotach, umiłowanie karności, trud pokutowania, rączość wposłuszeństwie, zaparcie się siebie iznoszenie wszelkiej przeciwności zmiłości ku Chrystusowi.Gdy jesteś zdrów, możesz dokonać wiele dobrych rzeczy, agdy będziesz osłabiony, nie wiem, co będziesz wstanie zrobić.

Tylko nielicznych choroba czyni lepszymi. Po-dobnie jak ici, co dużo podróżują, rzadko się uświęcają.Nie polegaj na przyjaciołach ikrewnych. Nie odkładaj też na później sprawy twego zbawienia. Prędzej bowiem ludzie zapomną otobie, niż przypuszczasz. Lepiej jest teraz wporę zadbać i przed sobą wysłać nieco dobra, niż liczyć na pomoc drugich. Jeżeli ty sam osiebie teraz nie dbasz, to kto zatroszczy się ociebie wprzyszłości. Teraz jest bardzo cenny czas. Teraz są dni zbawienia. Teraz czas sposobny. Lecz niestety nie wykorzystujesz tego czasu, wktórym mógłbyś zdobyć zasługi iżyć przeto wiecznie. Przyj-dzie taki czas, gdy będziesz pragnął jednego dnia lub godziny dla poprawy; anie wiem, czy ubłagasz!

Dalejże, najdroższy, od jakże wielkiego niebezpieczeństwa mógłbyś się uwolnić izjak wielkiego wydostać strachu, gdybyś zawsze bał się tylko śmierci inie ufał jej. Staraj się teraz tak żyć, byś wgodzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać.Ucz się teraz umierać światu, awtedy zaczniesz żyć zChrystusem. Ucz się wszystkim gardzić, a wtedy będziesz mógł swobodnie dążyć do Chrystusa.

Karć teraz swoje ciało pokutą, awtedy będziesz mógł mieć niezawodną ufność. Ach, niemądry, cze-muż myślisz, że będziesz długo żył, gdy nie masz pewności co do jednego dnia? Jak wielu ludzi uległo złudzeniu inieoczekiwanie zostali wyrwani zciała! Ileż to razy słuchałeś, jak mówiono: ten padł od miecza, ów się utopił, ten, spadając zwysoka, złamał kark, jeszcze inny udławił się jedzeniem, atamten wśród rozrywek skończył. Ten zginął od ognia, ten od żelaza, ten od zarazy, ten od zbrodni. Tak więc końcem wszystkich jest śmierć, a życie ludzkie jak cień nagle przemija.

Kto wspomni cię po śmierci? I kto pomodli sięza ciebie? Czyńże teraz, czyń, najdroższy, co możesz robić, bo nie wiesz, kiedy umrzesz, nie wiesz także, co cię spotka po śmierci.Gdy masz czas, gromadź sobie nieśmiertelne bo-gactwa. Oniczym innym nie myśl jak tylko o zbawieniu. Troszcz się tylko oBoże sprawy. Czyń sobie teraz przyjaciół, oddając cześć świętym Boga inaśladując ich czyny, by gdy ustaniesz wtym życiu, przyjęli cię do wiecznych przybytków (Łk16, 9).

Zachowuj się jak pielgrzym igość na tej ziemi, którego nic nie obchodzą sprawy świata. Zachowuj serce swobodne iku Bogu wgórę wzniesione, bo nie masz tu miasta trwałego. Tam kieruj co dzień modlitwy iwestchnienia, by duch twój zasłużył na szczęśliwe przejście po śmierci do Pana. Amen.

RACHUNEK SUMIENIA O. REMIGIUSZA RECŁAWA SJ

I. DZIĘKOWANIE (OBUDZIĆ WDZIĘCZNOŚĆ) 
Zobacz teraz kilka rzeczy z dzisiaj, za które jesteś Bogu naprawdę wdzięczny. A jeśli zmagasz się z wielkim trudem życiowym, wszystko wali ci się na głowę i nie możesz obudzić wdzięczności na podstawie konkretnego dnia, spróbuj spojrzeć w przeszłość: za co jesteś Bogu wdzięczny w całej historii swojego życia?

II. PROŚBA O ŚWIATŁO DUCHA ŚWIĘTEGO
Ponieważ jestem słaby, potrzebuję Bożej mocy. Potrzebuję Ducha Świętego, światła Boga, aby zobaczyć swoje wnętrze.

III. BADANIE WŁASNEGO WNĘTRZA POD ŚWIATŁEM BOGA
Jest to główny punkt ignacjańskiego rachunku sumienia. Nie szukamy w nim grzechów, ale pułapek, które zastawił na nas zły duch. Jeśli jest grzech, to go nazwij - aby przeprosić Boga, ale ważniejsze jest żebyś zobaczył nie czyn, ale sposób w jaki doszło do tego czynu. Jak doszło do tego, że wybrałeś mniejsze dobro? Jakie były twoje intencje, motywacje?

IV. PRZEPROSZENIE
Przepraszam Boga za to, co się wydarzyło, co nie było zgodne z Jego wolą. Chodzi tutaj o doświadczenie skruchy, abym stanął przed Bogiem ze skruszonym sercem; ponieważ zgrzeszyłem, pobłądziłem. 
Ja bardzo często ten punkt robie w taki sposób, że się przytulam do Boga. Przytulam się do dobrego Ojca i wiem, że On mnienie odrzuca; ale to przytulenie doświadczam, jako moje skruszone serce. Możesz spróbować. Daś sobie teraz chwilę, aby skruszyć serce i przytulić się do Boga. 

V. WYJŚCIE W PRZYSZŁOŚĆ 
Wyjście w przyszłość wg Ignacjańskiego Rachunku sumienia, to zaplanowanie wydarzeń, które sa przede mną, aby wszystko robić z Bogiem. Patrzę na to co jest przede mną do zrobienia, gdzie będą momenty pokus, bo wiem w jakich sytuacjach, okolicznościach będę kuszony. Proszę, aby Bóg był ze mną w tych sytuacjach, żebym nie był sam. Jeżeli mam wątpliwości, to pytam Ducha Świętego w jakim kierunku pójść. Daj mi jakiś znak. Nie daj pobłądzić. Chcę pójść w przyszłość z Bogiem. Planuj wszystko z Bogiem, w Bogu.