1. Posłuchaj rozważania z dnia
1. Posłuchaj rozważania z dnia
Przełożona Karmelu widząc wątłą piętnastolatkę, nie uwierzyła, że ta podoła trudom surowego zakonnego życia. Kiedy dziewczyna prosiła biskupa o zgodę na wejście od zakonnej wspólnoty, ten odwołał się do obowiązującego prawa… była zbyt młoda. Kiedy próbowała uzyskać zgodę papieża …również się nie udało. Musiała czekać, ale kiedy wreszcie przekroczyła bramę klasztoru zadecydowała – „Chcę być świętą…” i została, bo jak czuła „dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc pomimo, że jestem tak małą, mogę dążyć do świętości.Niepodobna mi się stać wielką, powinnam znosić siebie taką jaką jestem… Chcę znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą, bardzo prostą i bardzo krótką drogą…”
Mała… ten przymiotnik pojawił się w poprzednim zdaniu kilka razy i nasza dzisiejsza patronka dnia również jest nim określana – święta Teresa od Dzieciątka Jezus, Teresa z Lisieux… Mała Tereska… najmłodszy Doktor Kościoła. Święta, która choć nie odbyła regularnych studiów teologicznych, została, w swoim krótkim i naznaczonym chorobą i ogromnym cierpieniem życiu, obdarowana dojrzałością, głębią i wielkim bogactwem życia duchowego. Jest jego wielką mistrzynią, i choć sama nazywała swoją drogę – „małą drogą dziecięctwa Bożego” – możemy powiedzieć, że to „szeroko otwarta brama, przez którą możemy dojść do Chrystusa”.
Kim była ta, która jest współpatronką Francji, patronką karmelitanek, teresek i terezjanek, a także wraz z Franciszkiem Ksawerym główną patronką misji katolickich, choć ostatecznie, mimo pragnienia, nigdy na nie nie wyjechała?
Teresa Martin pochodziła z Normandii. Urodziła się w styczniu 1873 roku w Alencon. Była dziewiątym dzieckiem Ludwika i Zofii. Po śmierci żony ojciec z pięcioma córkami (bo czworo rodzeństwa zmarło) zamieszkał w Lisieux. Tam dziewczynka przebywała u sióstr benedyktynek, które prowadziły szkołę z internatem. Dzieciństwo, to też czas, kiedy kilkuletnia Teresa przyjęła Maryję, za swoją matkę, kiedy tej ziemskiej zabrakło. I jak twierdziła to Maryja uzdrowiła ją z ciężkiej choroby, kiedy miała lat 10. Od 1884 roku, od kiedy zaczęła przystępować do Komunii świętej towarzyszyły jej słowa „To nie ja żyję, ale żyje we mnie Jezus”, jednakże czas „pełnego nawrócenia” miał dopiero nadejść.
Trzynastoletnia dziewczynka w sposób szczególny doświadczyła nocy Bożego Narodzenia. To w tym czasie podjęła decyzję, aby podarować swe życie Jezusowi. I to wtedy wyruszyła swoją „małą drogą”. Ale jak to zostało zaznaczone wcześniej na wejście do zakonu musiała poczekać. Dopiero w styczniu 1889 roku odbyły się obłóczyny – Teresa Martin została Teresą od Dzieciątka Jezus i od Świętego Oblicza. Jej uroczysta profesja miała miejsce w 1890 roku, a po trzech latach nasza patronka została mistrzynią nowicjatu i zadanie to wypełniała do śmierci, czyli przez kolejne 4 lata. Życie w Karmelu było jej pragnieniem. Przyjmowała jego trudy zgodnie z tym co nosiła w sercu – „trzeba sprawiać wrażenie, że się tego nie widzi”.
Teresa znosiła klasztorny chłód, surowe traktowanie, ciężko chora – nękana gorączką, gruźliczymi krwotokami, atakami kaszlu… nie leczona lub źle leczona, z krwawiącym ranami na plecach i piersiach, dźwigała swoją codzienność, szła też przez duchową noc, szła swoją „małą drogą” – z miłością – od Wcielenia po Krzyż. Zmarła po wielotygodniowym cierpieniu 30 września 1897 roku. Beatyfikowana została w 1923, a kanonizowana już dwa lata później. Dziełem, które poprowadzić nas może jej drogą są „Dzieje Duszy”, złożony z kilku części zapis pokazujący kolejne etapy życia naszej dzisiejszej patronki – od dzieciństwa do ostatnich miesięcy przed śmiercią.
Zła nie należy czynić dla jakiejkolwiek rzeczy na świecie ani z miłości dla człowieka. Natomiast nie trzeba się czuć skrępowanym, by czasem przerwać wykonywanie jakiegoś dobrego uczynku na korzyść człowieka znajdującego się w potrzebie, ani też by ten uczynek zamienić na lepszy. Przez to bowiem dobry czyn nie zostaje zniszczony, lecz zamieniony na lepszy.
Bez miłości czyn zewnętrzny na nic się nie przyda. To natomiast, co dokonywane bywa z miłości, chociaż byłoby małe i poślednie – całe staje się owocne. U Boga bowiem więcej się liczy, dlaczego człowiek coś wykonuje niż samo dokonanie. Wiele czyni ten, kto bardzo kocha. Dużo czyni ten, kto rzecz dobrze wykonuje. Dobrze czyni, kto bardziej wspólnocie niż swojej woli służy.
Często coś uchodzi za miłość, a jest to raczej cielesna natura. Rzadko nie chcą być obecne: naturalna skłonność, własna wola, nadzieja rewanżu, umiłowanie wygody. Kto posiada prawdziwą i doskonałą miłość, w żadnej rzeczy nie szuka siebie. Pragnie natomiast jedynie, by we wszystkim Bóg doznawał chwały. Nikomu także nie zazdrości, nie kocha bowiem osobistej radości ani nie chce cieszyć się w sobie samym, lecz w Bogu ponad wszelkimi dobrami woli się czuć szczęśliwym. Nikomu też nie przypisuje dobra, lecz je całkowicie do Boga odnosi, od którego wszystko jak ze źródła bierze początek; w którym u kresu wszyscy święci odpoczną z radością. O, gdyby ktoś posiadał iskierkę prawdziwej miłości, z pewnością wszystkie rzeczy ziemskie odczuwałby jako pustotę.
I. DZIĘKOWANIE (OBUDZIĆ WDZIĘCZNOŚĆ)
Zobacz teraz kilka rzeczy z dzisiaj, za które jesteś Bogu naprawdę wdzięczny. A jeśli zmagasz się z wielkim trudem życiowym, wszystko wali ci się na głowę i nie możesz obudzić wdzięczności na podstawie konkretnego dnia, spróbuj spojrzeć w przeszłość: za co jesteś Bogu wdzięczny w całej historii swojego życia?
II. PROŚBA O ŚWIATŁO DUCHA ŚWIĘTEGO
Ponieważ jestem słaby, potrzebuję Bożej mocy. Potrzebuję Ducha Świętego, światła Boga, aby zobaczyć swoje wnętrze.
III. BADANIE WŁASNEGO WNĘTRZA POD ŚWIATŁEM BOGA
Jest to główny punkt ignacjańskiego rachunku sumienia. Nie szukamy w nim grzechów, ale pułapek, które zastawił na nas zły duch. Jeśli jest grzech, to go nazwij - aby przeprosić Boga, ale ważniejsze jest żebyś zobaczył nie czyn, ale sposób w jaki doszło do tego czynu. Jak doszło do tego, że wybrałeś mniejsze dobro? Jakie były twoje intencje, motywacje?
IV. PRZEPROSZENIE
Przepraszam Boga za to, co się wydarzyło, co nie było zgodne z Jego wolą. Chodzi tutaj o doświadczenie skruchy, abym stanął przed Bogiem ze skruszonym sercem; ponieważ zgrzeszyłem, pobłądziłem.
Ja bardzo często ten punkt robie w taki sposób, że się przytulam do Boga. Przytulam się do dobrego Ojca i wiem, że On mnienie odrzuca; ale to przytulenie doświadczam, jako moje skruszone serce. Możesz spróbować. Daś sobie teraz chwilę, aby skruszyć serce i przytulić się do Boga.
V. WYJŚCIE W PRZYSZŁOŚĆ
Wyjście w przyszłość wg Ignacjańskiego Rachunku sumienia, to zaplanowanie wydarzeń, które sa przede mną, aby wszystko robić z Bogiem. Patrzę na to co jest przede mną do zrobienia, gdzie będą momenty pokus, bo wiem w jakich sytuacjach, okolicznościach będę kuszony. Proszę, aby Bóg był ze mną w tych sytuacjach, żebym nie był sam. Jeżeli mam wątpliwości, to pytam Ducha Świętego w jakim kierunku pójść. Daj mi jakiś znak. Nie daj pobłądzić. Chcę pójść w przyszłość z Bogiem. Planuj wszystko z Bogiem, w Bogu.