Ustawienia

Ulubione 0
05
10.2024
św. Faustyna Kowalska Łk 10,17-24
0,00 / 0,00

Trudności na modlitwie

W Ćwiczeniach duchownych św. Ignacy Loyola zaproponował wiele różnych praktyk modlitewnych. Wszystkie one powstały w oparciu o wielowiekową tradycję duchową Kościoła. Natomiast ich zestawienie, kompozycja i kolejność to owoc duchowego doświadczenia oraz pewnej wizji antropologicznej św. Ignacego. Ma ona swoje korzenie zarówno w tradycji biblijnej, jak i w filozoficznych koncepcjach średniowiecznych myślicieli chrześcijańskich, a charakteryzuje się przede wszystkim całościowym spojrzeniem na człowieka.

Nietrudno dostrzec w Ćwiczeniach dążenie ich autora do zaangażowania w relację z Bogiem całego człowieka. Integralne widzenie człowieka i integralne formowanie go zostają wcielone w treści i strukturę Ćwiczeń. Św. Ignacy chce formować człowieka dla Chrystusa na wszystkich poziomach i jednocześnie poziomy te ze sobą integrować. Elementy tej wizji w różnym stopniu znajdują wyraz także w proponowanych przez Ignacego formach modlitwy, w szczególności w kontemplacji ewangelicznej.

Poszczególne elementy i cała struktura ignacjańskiej kontemplacji zostały tak zaplanowane, by modlitwa dotykała całego człowieka i wszystkich wymiarów jego życia. Już sam przebieg modlitwy może człowiekowi coś o nim powiedzieć. Wymowne są zwłaszcza pojawiające się na modlitwie trudności. Wynikają one właśnie z tego, że tak wiele różnych zdolności i wymiarów ludzkiej osoby zostaje zaangażowanych w spotkanie z Bogiem. 

Modlitwa pozwala nam dokładniej określić naturę owych problemów. Warto więc zastanowić się nad pytaniem, w jaki sposób samo praktykowanie tej formy modlitwy może pomóc modlącemu się rozpoznać albo lepiej – zdiagnozować nieuporządkowanie w różnych sferach jego życia oraz brak wewnętrznej integracji różnych wymiarów jego osoby.

​​​​​​​Wprowadzenie do modlitwy

Zwróćmy najpierw uwagę na pięć bardzo często lekceważonych ignacjańskich wprowadzeń do modlitwy. Już same w sobie są one duchowymi ćwiczeniami, które można i należy praktykować nawet jako osobne sposoby modlitwy. Często jednak szybko się je „przeskakuje”, by dotrzeć do tego, co uważa się za istotę kontemplacji ignacjańskiej, czyli rozważania podanych punktów, które omawiają proponowany do kontemplacji fragment z Pisma Świętego. Nierzadko to właśnie treść ewangelicznych scen i innych biblijnych perykop znajduje się w centrum naszej uwagi na modlitwie. Tymczasem wiele ważnych spraw możemy poruszyć i przemodlić już na wcześniejszych etapach ignacjańskiej kontemplacji. 

Po pierwsze, każda modlitwa winna rozpocząć się od stanięcia w obecności Boga. Św. Ignacy zachęca, by „stanąć przed obliczem” (Ćd 74, 75) i „przypomnieć sobie, dokąd idę i w czyjej obecności stanę” (Ćd 131). Owo „stanąć” odnosi się zarówno do zewnętrznej postawy ciała, jak i postawy wewnętrznej człowieka. Angażując ciało na modlitwie, prędzej czy później trzeba się zmierzyć z pytaniem, jak traktuję swoje ciało i jak je przeżywam. To, jaką postawę człowiek przyjmuje podczas modlitwy, może dużo mu powiedzieć o nim samym. Często ludzie narzucają swojemu ciału jakąś pozycję. Gdy jednak pozwolą, by samo ją sobie wybrało, pojawia się wiele znaczących sygnałów, jak chociażby potrzeba odpoczynku czy bezpieczeństwa. 

Stanąć w obecności, to także przyjąć postawę wewnętrzną, na przykład „wykonać akt uszanowania lub uniżenia się przed Bogiem” (Ćd 75). Nieraz jednak przy tym prostym ćwiczeniu napotykamy na ogromne trudności. Nie jest nam łatwo być „tu i teraz”. Bardzo często nasze myśli uciekają do przyszłości albo zanurzone są w przeszłości. Jakże rzadko jesteśmy obecni w tym, co zostało nam dane. Zawsze niezadowoleni uciekamy. Ćwiczenie to demaskuje więc brak naszego pogodzenia się z rzeczywistością, naszą niezgodę na teraźniejszość, wewnętrzny niepokój i zbytnie zatroskanie, a to wszystko nie pozwala nam stawać w obecności, odnieść się z szacunkiem do prostego bycia Boga dla nas „tu i teraz”

Po drugie, św. Ignacy we wprowadzeniu do modlitwy zachęca, by prosić o oczyszczenie intencji:

„Prosić, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (Ćd 46).

Praktykując to ćwiczenie, warto przyjrzeć się swoim codziennym intencjom. Jak często są on zagmatwane. Nierzadko bowiem chcemy wielu różnych rzeczy. Na zewnątrz manifestujemy jedną intencję, wewnątrz mamy inną, a niewykluczone, że podświadomie żywimy jeszcze inną. W ten sposób rodzi się w nas fałsz, zakłamanie i obłuda. Gdy z takim bagażem rozpoczynamy kontemplację ewangeliczną, z pewnością trudno będzie się nam modlić. Jeśli w życiu nie przywiązujemy wagi do czystej intencji, a na modlitwie pospiesznie nad tym wymogiem przemykamy, na pewno modlitwa szybko nas zmęczy. Modlitwa przeżywana bez czystej intencji bycia dla Boga i z Bogiem będzie prowadziła do złudzeń i zniechęcenia.

„Przypomnieć sobie historię tego, co mam kontemplować” (Ćd 102) – to kolejny etap wprowadzenia do modlitwy i kolejne ćwiczenie duchowe św. Ignacego, w którym jesteśmy zapraszani do uruchomienia naszej pamięci. W czasie tego ćwiczenia mogą ujawnić się choroby naszej pamięci. Jakże często bowiem magazynujemy w niej złość, niechęć, brak przebaczenia i różnorakie urazy. W ten sposób tworzy się w nas zła pamięć, która zatruwa nam życie i nachodzi nas w trudnych momentach, prowadząc do depresji, zamknięcia i zniechęcenia. Jeśli nie dbamy o swoją pamięć, jeśli ją zatruwamy, nie może być ona naszym sprzymierzeńcem na modlitwie. Stanie się raczej obciążeniem i kulą u duchowych skrzydeł.

Podobnie jest z wyobraźnią, do uruchomienia której jesteśmy wezwani w następnym ćwiczeniu (por. Ćd 103). Dzisiejsza kultura to kultura obrazkowa. W naszą świadomość starają się wedrzeć miliony obrazów, nieraz bardzo mocnych, wypełnionych agresją, przemocą i seksem, kolorowych, rozmigotanych i szybko się zmieniających. Czy nie wystawiamy się na to niebezpieczeństwo zbyt łatwo? Na ile poddajemy się tym obrazom? Być może zbyt lekkomyślnie spędzamy godziny przed telewizorem i oglądamy bezwartościowe programy. Karmiona nimi wyobraźnia staje się przyczyną wielu trudności. Kultura obrazkowa czyni poza tym naszą wyobraźnię bierną. Wszystko zostaje nam podane jak na tacy. Nie musimy wysilać tej władzy psychicznej, dlatego staje się mało twórcza. Przede wszystkim jednak przestajemy mieć nad nią kontrolę. Trzeba więc ćwiczyć się w tym, co i jak winno się pojawiać w naszej wyobraźni.

Piąte, wstępne ćwiczenie duchowe zachęca do wyrażenia pragnień: „Prosić o to, czego chcę” (Ćd 104). I tym razem jesteśmy konfrontowani z licznymi trudnościami. Jednak zamiast do zniechęcenia modlitwą, winny prowadzić nas one do pytań:

  • Czy znam swoje pragnienia?
  • Czy pragnienia, które żywię, są moje, czy raczej zostały mi narzucone?
  • Czy potrafię odróżniać pragnienia od potrzeb i pożądań?
  • Czy umiem pragnąć?
  • Czy mam pasję?
  • Czy dopuszczam do siebie wielkie pragnienia?
  • Co robię z tą sferą mego życia, w której jest tak wiele ukrytych energii? Z siły owych energii doskonale zdaje sobie sprawę współczesny marketing. Dziś często to reklamy dyktują nam, czego mamy pragnąć.
  • Czy zgadzam się na to, by to inni kierowali moimi pragnieniami?
  • Na ile pozwalam odebrać sobie prawdziwe, głębokie pragnienia i funkcjonuję na płaszczyźnie potrzeb i pożądań?

Punkta do kontemplacji ewangelicznej

Dalszy przebieg kontemplacji wprowadza nas w część, której zazwyczaj – jak wspomniałem – poświęcamy najwięcej uwagi. Obejmuje ona fragmenty tekstu biblijnego oraz tak zwane punkta, czyli impulsy do modlitwy. Ten etap ignacjańskiej kontemplacji może nam pokazać, na ile pozostajemy w kontakcie ze swoim wnętrzem, z tym, co się w nas dzieje.

Być może – w celu wyjaśnienia pojawiających się na tym etapie modlitwy trudności – warto pytać: Czy dopuszczam do siebie to, co się we mnie dzieje: świat uczuć, emocji, afektów i impulsów woli? Czy potrafię to w sobie dostrzec, nazwać i wyrazić? Jest to niezbędne, by modlitwa ignacjańska się rozwijała. Dlatego ważnym jej uzupełnieniem staje się rachunek sumienia, który pozwala dotknąć owych trudności, ujawnić się im i daje możliwość spojrzenia na nie w Bożym świetle. Kontemplacja ignacjańska potrzebuje tej praktyki, by nasze wnętrze wprowadzić w żywy kontakt z żywym tekstem biblijnym.

Według niektórych dopiero w ten sposób powstaje to, co nazywa się Słowem Bożym we właściwym sensie, oraz wydarza się Objawienie, czyli spotkanie z Bogiem żywym. Na tym etapie kontemplacji często ujawnia się także tendencja do kontrolowania. Ludzie boją się bowiem, że pozwolenie sobie na odczuwanie zaprowadzi ich tam, gdzie nie chcą. Dlatego sami sterują kontemplacją. Nierzadko odbywa się to przez racjonalizację albo teologizowanie. Tendencje te to ważna informacja, która mówi o tym, że być może żyję tylko na poziomie umysłu i woli.

​​​​​​​Rozmowa końcowa

Kontemplację kończy tak zwana rozmowa końcowa. To dialog przede wszystkim z Chrystusem (por. Ćd 109). Także to duchowe ćwiczenie św. Ignacego może sprawiać trudności, które jednak mają szansę stać się źródłem istotnych informacji o nas. Mogą na przykład odsłonić nasze problemy w codziennych dialogach albo wręcz nieumiejętność zwyczajnej, głębokiej rozmowy z drugim człowiekiem. Ktoś może się przekonać, że nie umie słuchać, że zagaduje innych, że czuje się nieswojo w ciszy, że koncentruje się tylko na werbalnym przekazie, tymczasem 70-80 procent komunikacji międzyludzkiej odbywa się drogą niewerbalną. 

Ważna refleksja w kontekście rozmowy końcowej dotyczy także naszej rozmowy z Bogiem. Tu niewerbalnej komunikacji, o której wspomniałem, będzie jeszcze więcej. Może się ona odbywać na wielu poziomach ludzkiego bytu, chociażby na pięciu, o których pisałem na początku. Brak pielęgnowania bycia w obecności, czystości intencji, pamięci, wyobraźni i pragnień może ogromnie utrudnić dialog z Chrystusem.

​​​​​​​Refleksja po kontemplacji

Św. Ignacy zachęca, by „po skończonym ćwiczeniu przez kwadrans, siedząc lub chodząc, zbadać, jak mi się powiodła ta kontemplacja” (Ćd 77). Refleksja po kontemplacji jest nastawiona na ocenę naszej modlitwy – jej formy i treści. Warto też w czasie refleksji końcowej pytać o korzyści duchowe wyniesione z rozważanych tekstów. Można też zastanowić się nad tym, co powiedziały mi o mnie pojawiające się w czasie kontemplacji trudności, co muszę uporządkować, uzdrowić, o co muszę zadbać.

Oczywiście, także to ćwiczenie duchowe może sprawiać nam trudności. Te jednak będą dla nas cenną informacją. Trudności w podjęciu tej praktyki mogą diagnozować naszą ogólną nieumiejętność reflektowania nad swoim życiem. Mogą też wskazywać na nieumiejętność oceny przed Bogiem tego, co się w naszym życiu dzieje.

Myślę, że powyższe rozważania można zastosować jako punkta do medytacji nad tekstami, w których św. Ignacy zawarł schemat ewangelicznej kontemplacji. Taka medytacja może okazać się owocna, zwłaszcza gdy przeżywa się zniechęcenie modlitwą i trudności w jej praktykowaniu.

Artykuł ukazał się w: Życie duchowe Wiosna 74(2013)

Jacek Poznański SJ

(ur. 1974), filozof, rekolekcjonista, wykładowca w Akademii „Ignatianum” w Krakowie.