Pod jego wezwaniem jest ok. dwustu Kościołów w Polsce, a we Francji, której jest patronem, kilkanaście lat temu narodziła się idea stworzenia prowadzącej przez Europę „Drogi św. Marcina”, która wiodłaby przez miejsca z nim związane. A kim był ten, który jako pierwszy wyznawca – nie-męczennik – odbierał cześć świętego w Kościele Zachodnim? Posłuchajmy.
Otóż wiemy, gdzie się urodził. Przyszedł na świat w pogańskiej rodzinie na terenie rzymskiej prowincji Panonii, czyli dzisiejszych Węgier. Jego ojciec był wojskowym, a chłopiec otrzymał imię Martinus odwołujące się do rzymskiego boga wojny Marsa. Niestety mamy problemy z precyzyjnym określeniem daty przyjścia na świat, a rozbieżność jest dość duża, bo wskazywane są rok 316 lub 336. Ponadto św. Marcin, co akurat jest pewne, część życia spędził w legionach, w Galii. Jednakże pojawiają się pytania o czas trwania służby – kilka lat czy dwadzieścia kilka? Tego też nie udało się precyzyjnie określić.
Natomiast, być może, z tym właśnie etapem życia związana jest sytuacja, która świadczy o szczególnej wrażliwości naszego patrona. Ów gest miłosierdzia inspiruje wielu – od artystów, bo ta właśnie scena z życia św. Marcina często trafiała na malarskie płótna, po zwykłych ludzi. W legendzie spisanej przez Jakuba de Voragine możemy przeczytać, że
„Pewnego zimowego dnia św. Marcin przejeżdżając przez bramę Amiens spotkał jakiegoś biedaka, który był nagi i nie dostał jeszcze od nikogo jałmużny. Zrozumiał tedy Marcin, że to on właśnie powinien pomóc biedakowi, wyciągnął więc miecz i rozciął na dwoje płaszcz, który miał na sobie. Następnie oddał biednemu jedną część, a drugą okrył się znowu. Następnej nocy ukazał mu się Chrystus, ubrany w tę część jego płaszcza, którą dał biednemu i tak rzekł do aniołów, którzy Go otaczali: „W tę szatę ubrał mnie Marcin, który jeszcze jest katechumenem!”.
Chrześcijan na swej drodze przyszły święty spotkał, kiedy był dziesięcioletnim chłopcem. Mieszkał wtedy wraz z rodziną w Pawii, ale nie dane mu było w tym czasie przyjąć chrztu. Pozostał więc katechumenem, czyli dorosłym przygotowującym się do sakramentu, który ostatecznie przyjął dopiero w wieku ok. 18-20 lat.
I to wydarzenie miało wpływ na jego związek z wojskiem. Marcin opuścił legiony i rozpoczął nowy etap życia. Udał się do biskupa Poitiers, św. Hipolita. Został jego uczniem, z czasem diakonem i kapłanem. Wiódł też pustelnicze życie na wyspie. Dzięki niemu powstał też pierwszy, założony w 361 roku, klasztor w Galii.
Po 10 latach, w 371 roku, słynący ze świętości skromny mnich został wybrany biskupem Tours. Wierni przywiedli go siłą do katedry i błagali, by został ich pasterzem. A kiedy już przyszło mu wypełniać obowiązki związane z powierzoną funkcją - był ze swoim ludem. Nie dla niego było dostatnie życie. Pokuta za grzechy wiernych, umartwienie, zakładanie klasztorów, praca misyjna zwłaszcza wśród ludności wiejskiej wypełniały życie biskupa.
Św. Marcin zmarł 8 listopada 397, ale wspominamy go dziś, w dzień pogrzebu, który był wielką uroczystością. W ikonografii zachodniej pojawia się oczywiście jako legionista na białym koniu, oddający część swojego płaszcza biedakowi. Na Wschodzie jest biskupem z pastorałem. Atrybutami świętego są: gęś, dzban, koń, księga, model kościoła, dwa psy lub żebrak oraz rozcięty płaszcz.