8 marca
Św. Jan Boży, bo o nim dzisiaj powiemy, był człowiekiem o wrażliwym sercu. Kiedy był chory, sam doświadczył wielu przykrości. Potem z troską i oddaniem zajmował się innymi chorymi.
Św. Jan Boży, bo o nim dzisiaj powiemy, był człowiekiem o wrażliwym sercu. Kiedy był chory, sam doświadczył wielu przykrości. Potem z troską i oddaniem zajmował się innymi chorymi.
Jan Cidade urodził się w roku 1495 w Montemoro Novo w Portugalii. Kiedy miał 8 lat zdarzyło się coś, co rzuciło cień na całe jego życie. W domu rodzinnym pojawił się pielgrzym, który wędrował do Hiszpanii, który opowiadał ciekawie o krajach, które odwiedził. Rano rodzice Jana, Andrzej i Teresa, na próżno szukali pielgrzyma i swojego małego syna. Matka wkrótce potem zmarła ze zgryzoty. Ojciec wstąpił do franciszkanów.
Po bez mała trzech tygodniach wędrowania z pielgrzymem, mały Jan nie mógł już iść dalej. Dlatego pielgrzym zostawił go w Oropesa, w rodzinie Franciszka Mayorala, który zarządzał dobrami jakiegoś hrabiego.
Jan pozostał w nowym domu kilkanaście lat. Przybrani rodzice bardzo go pokochali, chcieli mu nawet dać za żonę swoją córkę i przekazać majątek. Ale plany Jana były inne. Opuścił przybraną rodzinę i zaciągnął się do wojska. Prowadził jednak bardzo zawadiackie i rozpustne życie. Wkrótce też został usunięty z wojska.
Gdy po jakimś czasie zawitał w swoje rodzinne strony, dowiedział się o losie swoich rodziców i to zrobiło na nim ‘piorunujące wrażenie’.
Nawrócił się, odbył pielgrzymkę do grobu św. Jakuba i udał się do afrykańskiej Ceuty, licząc na łaskę męczeństwa z rąk niewiernych. Nie było mu to jednak pisane. Wrócił do Hiszpanii, prowadził małą księgarnię, najpierw w Gibraltarze a potem w Grenadzie.
Właśnie w Grenadzie wysłuchał kazania św. Jana z Avili. Zrobiło ono na nim takie wrażenie, że z obrzydzeniem patrzył na lata, które stracił. Głośno krzyczał, targał swe włosy i ubranie, drapał się po twarzy i wołał: „Boże! Miłosierdzia!” W takim stanie biegał po ulicy. Wszyscy myśleli, że oszalał. Złapano go, związano, dotkliwie pobito i został zamknięty w domu dla obłąkanych. Jan przyjął te cierpienia w duchu zadośćuczynienia za swoje grzechy. Bronił jednak innych chorych. Kiedy w końcu został uwolniony, zaczął się opiekować chorymi.
Zaczął żebrać i za pozyskane pieniądze kupił dom, w którym urządził szpital na 47 łóżek. Z biegiem czasu miejsce się rozrastało. Jan szczególną opieką otaczał psychicznie chorych i wydzielił specjalnie dla nich część szpitala. Każdego dnia odwiedzał chorych, leczył ich i pocieszał. Co niedzielę zapraszał kapłanów z Mszą św., a nawet z codzienną Komunią świętą, co w tamtych czasach nie było powszechną praktyką. Szpital był wyłącznie dla mężczyzn.
Jan zdobywał środki na szpital żebrząc o pieniądze i zbierając żywność. Przypominał możnym:
"Pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych, bowiem błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią"
Jan wiedział, że sam nie podoła dziełu. Dlatego zebrał wokół siebie podobnych „szaleńców" i założył zakon Braci Miłosierdzia, zwany potocznie bonifratrami. Zmarł 8 marca 1550 r. w wieku 55 lat. Beatyfikował go Urban VIII w 1630 roku, a kanonizował Aleksander VIII w roku 1690. Jest patronem szpitali i chorych, pielęgniarzy i służby zdrowia. Jest też patronem księgarzy.
W ikonografii ukazywany jest w prostym habicie bonifratra. W ręku trzyma przekrojony owoc granatu, a z niego wyrasta krzyż. Jego atrybutami są: cierniowa korona, żebrak na plecach i żebrak u stóp.
o. Paweł Kosiński SJ
Chciałbym żyć dobrze! Chcę pozostawić po sobie dobry ślad w życiu innych ludzi! Ale jak tego dokonać? Gdzie znaleźć inspirację i środowisko, które by mi pomogło chcieć dużo i sięgać po to, co dalej i więcej? Mamy potężnych orędowników. Ich życie i doświadczenia to kopalnia inspiracji i rzeczywistej duchowej energii na codzienną wędrówkę człowieka. Modlitwa w drodze codziennie prezentuje „Patrona dnia”, którego postać jest wpisana do katolickiego kalendarza liturgicznego. Posłuchaj tych opowieści, podziwiaj postacie twoich orędowników i daj się pociągnąć do dobra. Naprawdę warto!