We fragmencie Ewangelii, opowiadającym o wypędzeniu przekupniów ze świątyni jerozolimskiej, widzimy Jezusa gwałtownego. Wypędza handlujących, przewraca ich stoły, mówi szorstkie słowa, zakazujące czynienia z miejsca świętego targowiska oraz zapowiada zbudowanie nowej, prawdziwej świątyni, którą stanie się On sam, Jego ciało. To rzadki przypadek widzieć Jezusa tak postępującego. Uczniowie też Go nie rozumieli. Przypomnieli sobie co prawda zapowiedzi proroków, a zbudowanie ‘nowej świątyni’ zrozumieli dopiero po zmartwychwstaniu. Jezus swoją ‘gorliwością o oczyszczenie domu Ojca’ przypomina, że niejednokrotnie możemy ulegać fałszywym wizjom rozwoju, postępu i trzeba wracać do tego, co było na początku. Zatrzymam się, by poczuć, jak Jezus ‘oczyszcza’ mnie z naleciałości, które nie są dobre, nie prowadzą do Boga, nie dają szczęścia. Pozwolę Mu na budowanie we mnie ‘nowej świątyni’.
Smak jest zmysłem, którym się posługujemy, aby poznać i zrozumieć rzeczywistość, w której żyjemy. Jest nam dany z natury, ale też kształtujemy go i rozwijamy. Ważną rolę odgrywają dla nas tak zwane ‘smaki dzieciństwa’. Doskonale pamiętamy smaki potraw przyrządzanych przez mamę czy babcię. Czasami ‘chodzą za nami’ w późniejszych latach i ileż radości i wspomnień powraca, kiedy natrafiamy na coś, co smakuje podobnie, jak w dzieciństwie. Nie chodzi tu tylko o czysto fizyczne smaki, ale wraz z tymi wspomnieniami wracają przeżycia, dziecięce radości, poczucie bezpieczeństwa, ufności. Wraca wspomnienie o mnie, jak niezapisana kartka, czysta, z prostą, dziecięcą wiarą i pobożnością. Zatrzymam się, stanę przed Bogiem ze światem moich wspomnień i poczuję Jego obecność. Niech smaki dzieciństwa mnie do Niego zaprowadzą.
W ewangelicznym Kazaniu na Górze Jezus przypomina swoim słuchaczom, że życie ma swój smak, o który każdy powinien dbać: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?” Sól albo ma swój smak i rolę do spełnienia, albo wietrzeje i jest jak pył i piasek usuwana, wyrzucana i deptana. Jezus mówi do każdego swojego ucznia, także do mnie: „Jesteś i masz być solą!” Tak, ty! A co to znaczy dzisiaj być ‘solą dla świata’? Słowa te padają bezpośrednio po Błogosławieństwach. A zatem ten prawdziwy, niezwietrzały smak życia to być ubogim w duchu, spragnionym sprawiedliwości, miłosiernym, czystego serca i wprowadzającym pokój. Zatrzymam się dzisiaj, aby pobyć przez chwilę w obecności Boga i zapragnąć ‘smaku soli’ życia.
Żyj tak, aby twoje życie miało sens, byś czuł jego smak. Poczucie smaku w tym, co robimy jest ważne. Można powiedzieć, że jest ono dla nas podstawowym kryterium rozeznania stanu ducha czy prawości postępowania. Co czuję, kiedy patrzę na swoje życie, na swoje czyny? Jestem spokojny, zadowolony? Mam satysfakcję, poczucie smaku w tym, co robię? Czasami zachęta do smakowania życia może się nam kojarzyć ze starożytnym określeniem ‘carpe diem’ – chwytaj czas, żyj chwilą. I słusznie, bo nasze smakowanie życia ma zachęcać do bycia twórczym, do aktywności, do nietracenia czasu. Nie każda aktywność jest jednak korzystna. Mam żyć prawdziwie, uczciwie, ale też mieć poczucie smaku w tym, co robię. Zatrzymam się, by poczuć ten post przez smak. Czy czuję smak mego życia?
Wielokrotnie przychodzi mi uznać swoje słabości, przyznać się do grzechów, zaakceptować, że robię coś, co nie przystoi. Zwykle dojmujące w takich sytuacjach jest poczucie ‘niesmaku’, jaki czuję. Jest wiele słów, których wolałbym nie wypowiedzieć, wiele czynów, których się wstydzę. Tak wielu ludzi zostało naznaczonych złem z mojej strony. Poczucie zniesmaczenia sobą i swoim działaniem jest ważną intuicją duchową. Zatrzymam się, aby poczuć ten niesmak. Na chwilę chcę stanąć w obecności Boga, poczuć Jego obecność w tym, co dla mnie jest trudne: przyznaniu się do słabości i grzechu. Niesmak jest ważnym sygnałem, ale zarazem nie mogę na nim poprzestać. Przyjrzę się temu odczuciu i pomyślę do czego mnie ono zachęca, do czego mnie wzywa? Jak chciałbym naprawić czyny budzące mój niesmak?
Wielki Post to czas odnowy duchowej, to dążenie do odnalezienia smaku życia, do wyrwania się z wewnętrznej ociężałości. Ale jak to zrobić?
Przede wszystkim to stworzyć sobie odpowiednie warunki, wzmacniać wrażliwość i duchową czujność oraz pracować nad swoją wolą i motywacjami. Stworzyć warunki to szukać chwil ciszy i spokoju, miejsc, które pozwolą mi się skupić i uporządkować. Nawet w zabieganiu muszę znaleźć odpowiedni czas i miejsca. By być bardziej wrażliwym duchowo, pomoże mi chwila modlitwy, refleksji nad sobą, dobra lektura, rozmowa albo wysłuchana w mediach podnosząca na duchu wypowiedź. Nic zaś bardziej nie motywuje, jak codzienne zauważanie i docenianie małych smaków życia. Zatrzymam się, by poczuć post jako drogę odnowy, nawrócenia i zapragnąć odnalezienia smaku życia. Poproszę o tę łaskę.
Ewangelia podpowiada nam, że „każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce”. Dobre to te dojrzałe, smaczne, dające życie z całym jego kolorytem. Kryterium rozeznawania to przyjrzeć się owocom, czyli skutkom, konsekwencjom moich pragnień, poruszeń i związanych z nimi decyzji. Zatrzymam się dzisiaj na chwilę, aby poczuć smak owoców mojego życia. Co przeważa, na czym się koncentruję? Pragnę i dążę do czegoś, co mnie otwiera, wyrywa z zastania i wygody, popycha w nieznane, czy raczej dla pewności trzymam się schematów, tego, co przewidywalne i bezpieczne? Czuję entuzjazm, puls życia, czy raczej jestem wyczerpany, obojętny, bez nadziei i oczekiwania na coś dobrego? Po owocach rozpoznajemy dobre drzewo. Pobędę przez chwilę z tymi myślami, by poczuć smak życia.