Życie często upływa nam na trosce o potrzeby. Ich zaspakajanie dla wielu stanowi sens i cel życia. Łatwiej jest nam je uchwycić, szybciej dają się zaspakajać (przynajmniej na jakiś czas). Zaspokajanie potrzeb to główny cel ekonomii. Przy czym potrzeby są przez nią nie tylko zaspokajane, ale i podtrzymywane oraz pomnażane. Tak, wciąż kreuje się nowe potrzeby. Potrzeby stają się tak ważne, że człowiek w praktyce nieraz definiuje się przez to, jakie ma potrzeby i na ile je zaspokaja. To stanowi o jakości jego życia: smutku bądź radości. Dlatego często się dziś ludziom wydaje, że ekonomia winna stać w centrum uwagi.
W naszym kręgu kulturowym potrzeby ciała, te najprostsze, jak jedzenie, mieszkanie, itd. są na ogół zaspokojone. Przynajmniej w minimalnym stopniu. Gorzej jest z potrzebami emocjonalnymi, psychicznymi. Współczesne procesy społeczno-kulturowe sprawiają, że mamy wiele niezaspokojonych potrzeb zwłaszcza w sferze uczuć. Są one nieraz ogromnie rozrośnięte. I ludzie bardzo cierpią z powodu ich niezaspokojenia. Często nie potrafią ich zaspokoić, a kiedy znajdą kogoś, kto je choć trochę zaspokaja, to szybko taką osobę przeciążają ogromem swojego niespełnienia. Po prostu nie da się zaspokoić tych przerośniętych, a dodatkowo nieraz dziwnych, wytworzonych potrzeb.
Potrzeby zaspokajane są na różne sposoby. Na przykład, potrzeba bycia zauważonym i docenionym. Sama psychika szuka podświadomie takich sytuacji, w których ta potrzeba była zaspokajana i dąży do powielania tych sytuacji. Ktoś może się potem dziwić, że np., nagle zachciewa mu się chodzić na siłownię, albo podejmuje jakiś szczególny styl życia. Wielu powie, no cóż, taki jestem po prostu. Ale można spojrzeć inaczej: może zaangażowanie się w te sprawy prowadzi do zaspokojenia w istotny sposób potrzeby bycia zauważonym i docenionym w środowisku, w którym się żyje. I tylko tyle. Nic to nie mówi o tym, kim dany człowiek jest naprawdę. Człowiek może się zatracić w spełnianiu potrzeb i w tym pędzie ich zaspokajania zagubić to, kim naprawdę jest.