Gdy Jezus przekazywał uczniom słowa „Ojcze nasz…”, zapewne chciał, by często je powtarzali. I rzeczywiście, pierwsi chrześcijanie odmawiali tę modlitwę głośno kilka razy dziennie. Stanowiła ona centrum ich modlitewnego życia. Już wtedy przeczuwali, że takie powtarzanie może przerodzić się w czynność automatyczną. Dlatego dbali o to, by ciągle zgłębiać ich treść, na nowo odczytywać znaczenie wypowiadanych słów i wyrażeń, ożywiać użyte w modlitwie obrazy. Pisali więc komentarze do modlitwy Pańskiej. Tacy Ojcowie Kościoła, jak: Tertulian, Cyprian, Orygenesem omawiali szczegółowo każde, nawet najmniejsze słówko tej modlitwy wyciągając jakiś duchowy pożytek. Przykładowo, Tertulian w swoim komentarzu do słowa „Ojcze” zauważa, że w „Ojcu wyznawany jest Syn, bo powiedział „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Nie pomija się tu nawet Matki-Kościoła, jako że w Synu i Ojcu wyznaje się i matkę. Tak wiec równocześnie jednym słowem oddajemy cześć Bogu z Tymi, którzy do niego należą, pamiętamy o przykazaniach i wspominamy tych, którzy zapomnieli o Ojcu.” A św. Cyprian podkreśla znaczenie słowa „nasz”. Chrystus, „Mistrz jedności nie chciał, aby modlono się pojedynczo. Nie mówimy bowiem: „Ojcze mój, któryś jest w niebie” ani, „chleba mojego daj mi dzisiaj”. (…) gdy się modlimy, prosimy nie za jednego, lecz za cały lud, ponieważ jako cały lud jesteśmy jedno.”