Ustawienia

Ulubione 0
20. Św. Sebastian, męczennik
Track #1
0,00 / 0,00
Track #1

20. Św. Sebastian, męczennik

20 stycznia

„Tyle strzał tedy utkwiło w nim, że podobny był do jeża” (Jakub de Voraigne, „Złota legenda”) 

Taki właśnie wizerunek naszego patrona dnia, przywiązanego do drzewa i poranionego, widujemy najczęściej. Wielu artystów, malarzy czy rzeźbiarzy, w różnych epokach utrwalało ten jakże dramatyczny moment męczeństwa świętego Sebastiana, którego dziś wspomina Kościół. Co jednak ważne, te przepełnione cierpieniem chwile podobno nie były kresem jego życia. Posłuchajmy zatem historii świętego, mającego w sobie tyle odwagi by pojawić się przed cesarzem, który już raz skazał go na śmierć i ponownie stanąć w obronie prześladowanych chrześcijan.

0,00 / 0,00

Sebastian pochodził z Galii. Urodził się prawdopodobnie ok. 256 roku w Narbonie, w chrześcijańskiej rodzinie. Ta była urzędnicza, zamożna i zapewniła synowi odpowiednie wychowanie. Sebastian nauki odbierał w Mediolanie skąd wywodziła się jego matka. Natomiast pozycja ojca miała wpływ na dalsze losy młodzieńca, który trafił do gwardii cesarskiej. Był nawet jej dowódcą. Jednakże, to nie „miłość do wojaczki” czy chęć zrobienia kariery ciągnęła go w szeregi armii. 

Po pierwsze był wierzącym, więc jego obecność w Rzymie, w bliskim otoczeniu władcy narażała go na wielkie niebezpieczeństwo. Jednakże dla Sebastiana ważniejsze było być właśnie tam i dawać świadectwo wiary. Swoją pozycję wykorzystywał

„…roztropnie i ostrożnie na nawracanie swych pogańskich towarzyszy, umacnianie zachwianych w wierze chrześcijan i niesienie pomocy uwięzionym braciom. Działalność jego była niezmiernie rozległa a tak mądra, że okrutny cesarz Dioklecjan nie tylko się nie domyślił, że Sebastian jest chrześcijaninem, lecz nawet dla jego licznych zalet tak dalece go polubił, że chciał go mieć zawsze przy swym boku”  (Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r).

Sebastian był dowódcą jego straży przybocznej.

Przyszedł jednak moment, kiedy okrucieństwo Dioklecjana wobec chrześcijan, na które musiał patrzeć nasz dzisiejszy patron, nie mogło zostać bez reakcji. Wspieranie cierpiących i stanięcie w ich obronie, czyli jawne opowiedzenie się po stronie wyznawców Chrystusa doprowadziło do skazania Sebastiana na śmierć. Miał zginąć od strzał afrykańskich łuczników. Został wyprowadzony za miasto, obnażony, przywiązany do drzewa…i po chwili w jego ciele utkwiło tak wiele strzał, że oprawcy byli pewni, że wykonali wyrok i mogą odejść spokojnie, bo skazaniec z pewnością jest martwy. Jak się jednak okazało pobożna kobieta o imieniu Irena, która wraz ze służącą przyszła pogrzebać ciało odkryła, że Sebastian ciągle żyje. Niewiasta zaopiekowała się poranionym, a gdy ten odzyskał zdrowie proszono go, aby opuścił miasto. Sebastian nie posłuchał. Długo modlił się. Chciał stanąć ponownie przed cesarzem i upomnieć się o losy współbraci w wierze.

Pewnego dnia udało się. Orszak cesarza pojawił się przy jednej z pogańskich świątyń, gdzie czekał Sebastian. Dioklecjan usłyszał słowa napomnienia i oczywiście, jak można się domyślić, był nie tylko zaskoczony tym, że jego były dowódca straży przybocznej żyje, ale i wielce niezadowolony, że ktoś śmie czynić mu wyrzuty. Kara dla śmiałka mogła być jedna – śmierć. Sebastian został zatłuczony kijami, a jego ciało wrzucono do Cloaca Maxima, kanału odprowadzającego nieczystości.

Zmasakrowane ciało męczennika zostało odnalezione i pochowane w katakumbach. A był to prawdopodobnie 287 lub 288 rok.

Święty Sebastian męczennik jest nie tylko jednym z głównych patronów Rzymu, ale i bardzo popularnym świętym. Zaliczano go do grona Czternastu Wspomożycieli. Jest opiekunem: inwalidów wojennych, chorych na choroby zakaźne, ogrodników, rusznikarzy, strażników, rannych i żołnierzy.

 Jego atrybutami są: krucyfiks, palma męczeństwa, dwie strzały w dłoniach, przybity wyrok śmierci nad głową.

Tekst, nagranie, lektor

o. Paweł Kosiński SJ

Chciałbym żyć dobrze! Chcę pozostawić po sobie dobry ślad w życiu innych ludzi! Ale jak tego dokonać? Gdzie znaleźć inspirację i środowisko, które by mi pomogło chcieć dużo i sięgać po to, co dalej i więcej? Mamy potężnych orędowników. Ich życie i doświadczenia to kopalnia inspiracji i rzeczywistej duchowej energii na codzienną wędrówkę człowieka. Modlitwa w drodze codziennie prezentuje „Patrona dnia”, którego postać jest wpisana do katolickiego kalendarza liturgicznego. Posłuchaj tych opowieści, podziwiaj postacie twoich orędowników i daj się pociągnąć do dobra. Naprawdę warto!