W poematach św. Paulina z Noli żyjącego na przełomie IV i V w., który zawdzięcza nawrócenie, właśnie temu, którego za chwilę już „rozszyfrujemy…” w owych poematach, będących również źródłem informacji o naszym dzisiejszym świętym, pojawia się cytat, który w tłumaczeniu Skargi brzmi
„Gdzie Chrystusowa dziedzina tam murem i pajęczyna. Gdzie gniew Chrystusów łaje, mur się pajęczyną staje…”
Czyli jeśli w obrazach i słowach pojawi się to może niezbyt urodziwe żyjątko, to rzecz będzie o św. Feliksie z Noli.
Żeby poznać jego losy i zrozumieć, dlaczego określa się go mianem i męczennika i wyznawcy musimy się cofnąć do III w. Feliks był z pochodzenia Syryjczykiem, potomkiem rzymskiego legionisty Hermiasa, który osiedlił się w Noli niedaleko Neapolu. Brat Feliksa podążył w ślady ojca, został żołnierzem. Nasz dzisiejszy patron natomiast sprzedał większość majątku, pieniądze rozdał ubogim i również poszedł na służbę…, nie cesarską, ale Bożą. Został też „wojownikiem”, bo bycie w tamtych czasach chrześcijaninem, a szczególnie kapłanem wiązało się przecież z poświęceniem życia. III wiek bowiem, to czas krwawych prześladowań, które tym razem zarządził cesarz Decjusz.
Kiedy biskup Noli, sędziwy Maksym, opuścił diecezję, chroniąc się przed represjami, nasz patron przejął nad nią opiekę. Został jednak pojmany. Pobity, włóczony po ostrych muszlach i skorupach, cierpiał wtrącony do więzienia. Jednakże, jak kiedyś św. Piotra, tak i Feliksa z celi uwolnił anioł. Święty udał się zaraz do miejsca, gdzie schronił się leciwy biskup. Przybył na czas by uchronić go przed śmiercią. Prawie umierającego, wycieńczonego starca zaniósł do miasta, gdzie otoczono go opieką. Sam Feliks ukrywał się przez pewien czas, ale powrót do wiernych był ważniejszy niż dbałość o własne bezpieczeństwo.
Pewnego dnia prawie znowu został pojmany… prawie ponieważ przed niebezpieczeństwem uchroniły go pająki. Ścigany, ukrył się w szczelinie w murze, a tą według legendy osłoniła pajęczyna, która zmyliła prześladowców. Bo komu przyjdzie do głowy szukać w miejscu, gdzie pająki rozpięły swoje sidła… To był ten pierwszy raz, kiedy ocaliły mu życie. Za drugim razem utkały pajęczynę, tak że chroniły otwór wyschniętej studni przed spojrzeniami ciekawskich… A w tej studni Feliks spędził w ukryciu kilka miesięcy.
Kiedy cesarz Decjusz zmarł nasz patron mógł powrócić „do świata”, do swojej gminy. Ponieważ jednak stracił majątek, utrzymywał się z pracy własnych rak. Uprawiał wydzierżawiony kawałek ziemi – żył ubogo i jeszcze wspierał potrzebujących. Kiedy powierzono mu po śmierci Maksyma godność biskupa, odmówił. Pozostał zwykłym kapłanem, a na biskupa wskazał innego kandydata.
Św. Feliks z Noli zmarł 14 stycznia ok. 260 roku. Po śmierci, choć była naturalna, ze względu na to jakich cierpień doznał w trakcie prześladowań, niektórzy zaliczają go w poczet męczenników. Inni określają go mianem wyznawcy, czyli tego, który w czasie tortur nie wyparł się Jezusa, a jego chwałę głosił doznając cierpienia.
Nasz patron jest opiekunem zwierząt domowych. Wzywamy go, by chronił nas przed krzywoprzysięstwem, kłamstwami i fałszywymi świadkami oraz chorobami oczu.