Ustawienia

Ulubione 0
4. Św. Jan Maria Vianney
Św. Jan Maria Vianney
0,00 / 0,00
Św. Jan Maria Vianney

4. Św. Jan Maria Vianney

4 sierpnia

O św. Janie Marii Vianneyu, patronie proboszczów, zrobiło się głośniej, kiedy Benedykt XVI uczynił go szczególnym patronem ogłoszonego w latach 2009/10 Roku Kapłańskiego. Wtedy bowiem przypadała 150 rocznica śmierci wieloletniego proboszcza z Ars. Jan Maria Vianney został ukazany jako szczególny, ponadczasowy wzór posługi kapłana we wspólnocie wierzących. Dzisiaj poznamy jego sylwetkę i spróbujemy zobaczyć, co uczyniło go tak wyjątkowym. 

Św. Jan Maria Vianney
0,00 / 0,00

Jan urodził się 8 maja 1786 roku w Dardilly, niedaleko Lyonu, w południowej Francji. Przyszedł na świat w ubogiej, wiejskiej rodzinie.  

Do Pierwszej Komunii św. przystąpił potajemnie w szopie, zamienionej na prowizoryczną kaplicę, w 1799 roku. Były to lata po Rewolucji Francuskiej. Kościół nie mógł swobodnie działać. Pozamykane były szkoły parafialne. 

Jan zaczął się uczyć czytać i pisać dopiero w wieku 17 lat, kiedy otwarto wiejską szkołę. Nie poszedł do wojska, bo był poważnie chory. W 1812 roku wstąpił do niższego seminarium duchownego, a rok później rozpoczął formację w wyższym seminarium duchownym w Lyonie. 

Jam miał ogromne trudności w nauce. Późno zaczął, ale i nie był zbyt zdolny. Niektórzy radzili mu nawet, żeby opuścił seminarium. On jednak został i ze względu na dotkliwy brak księży w diecezji przyjął święcenia w sierpniu 1815 roku. 

Pierwsze trzy lata posługi kapłańskiej spędził w Ecully, będąc wikarym zaprzyjaźnionego proboszcza, ks. Balley"a, który w młodości uczył go łaciny i wspierał w trakcie jego formacji.  

Po śmierci proboszcza opiekuna, Jan został posłany jako kapelan do Ars. Był tam mały, zaniedbany i zwykle pustawy kościółek. Nie było parafii, bo mała mieścina, zaledwie ponad dwieście osób, nie byłaby w stanie utrzymać księdza. Ludzie byli obojętni religijnie. Niewielu przychodziło do kościoła na Msze niedzielne. Prawie zamarło przystępowanie do sakramentów. 

Mimo tych okoliczności, Jan z zapałem poświęcił się pracy. Na początek wiele godzin dziennie modlił się przed Najświętszym Sakramentem. Żył w surowych warunkach. Nie miał nawet łóżka, sypiał na gołych deskach. Często nie miał nic do jedzenia. A mimo to był uprzejmy dla ludzi. Odwiedzał swoich parafian. Rozmawiał z nimi przyjaźnie. Nie był wielkim mówcą. Jąkał się, często gubił wątki. Zjednywał sobie ludzi życzliwością i zaangażowaniem. Powoli więc zaczęli przychodzić do kościoła. Biskup widząc, że ks. Jan jakoś sobie radzi, erygował parafię w 1823 roku. W następnym roku otwarto w wiosce szkółkę, gdzie ks. Jan mógł uczyć katechizmu. 

Jan Vianney nie błyszczał mądrością, nie "czarował słowem". Wielu miało go nawet za dziwaka. Większość rozpoznawała w nim jednak zaangażowanego i świętego człowieka. Ci, którzy otwierali przed nim serce, byli przekonani, że ma dar poznania ludzkich sumień i dar proroctwa. Napływali więc ze wszystkich stron, aby się u niego wyspowiadać. Prości mieszkańcy wiosek i elita z Paryża. Na początku były to dziesiątki, potem liczne dziesiątki tysięcy. Mówi się, że w ciągu 41 lat pobytu w Ars Jan Maria Vianney wyspowiadał około miliona osób. Czasami spowiadał po kilkanaście godzin dziennie. 

Przez 35 lat Jan Vianney zmagał się z szatanem, walcząc z jego pokusami i doświadczając niszczycielskiej siły zła w bardzo realny sposób. Schorowany i wyczerpany zmarł 4 sierpnia 1859 roku. Beatyfikował go Pius X, a kanonizował w roku 1925 Pius XI. W ikonografii ukazywany jest w stroju duchownym ze stułą na szyi. 

Tekst, nagranie, lektor

o. Paweł Kosiński SJ

Chciałbym żyć dobrze! Chcę pozostawić po sobie dobry ślad w życiu innych ludzi! Ale jak tego dokonać? Gdzie znaleźć inspirację i środowisko, które by mi pomogło chcieć dużo i sięgać po to, co dalej i więcej? Mamy potężnych orędowników. Ich życie i doświadczenia to kopalnia inspiracji i rzeczywistej duchowej energii na codzienną wędrówkę człowieka. Modlitwa w drodze codziennie prezentuje „Patrona dnia”, którego postać jest wpisana do katolickiego kalendarza liturgicznego. Posłuchaj tych opowieści, podziwiaj postacie twoich orędowników i daj się pociągnąć do dobra. Naprawdę warto!