Kim była ta, którą stawia się za wzór matczynej miłości i czyni patronką kościelnych stowarzyszeń matek oraz wdów, a także wskazuje jako orędowniczkę w jakże bolesnych dla matek chwilach, gdy dziecko schodzi na złą drogę?
Monika urodziła się ok. 332 roku w Tagaście (Afryka Północna). Jej dom był chrześcijański, a szczególną rolę w wychowaniu przyszłej świętej odegrała surowa piastunka. Jak to się działo w rzymskim świecie, o losie młodej dziewczyny zadecydowali rodzice. Na męża wybrali jej statecznego urzędnika… tyle, że ok. 20 lat starszego i poganina. Gwałtowny charakter męża, który nie zawsze akceptował głęboką wrażliwość i religijność Moniki i teściowa, o której byśmy dziś powiedzieli „daleka od ideału”, to wszystko przez lata było jej codziennością. Jak się z czasem okaże, po latach zjednała sobie matkę męża, a i on sam przed śmiercią przyjął chrzest. Monika została wdową, kiedy miała 39 lat, a tym co stało się jej szczególną troską, to dzieci. Najwięcej przysparzał ich sercu matki ten pierworodny, Augustyn. To jego życiowe wybory były powodem płaczu…, ale jak miała kiedyś usłyszeć Monika od jednego z biskupów, kiedy powierzała mu swoje niepokoje –
„Proś dalej, nic więcej. Nie jest możliwe, aby poszedł na zatracenie syn tylu łez”.
Wieloletnie, cierpliwe wołanie matki „do nieba” zostało wysłuchane, ale zanim to nastąpiło zatroskana rodzicielka podążała za błądzącym dzieckiem.
Udała się za nim do Kartaginy, następnie do Rzymu i Mediolanu i to właśnie tam pod wpływem kazań św. Ambrożego, Augustyn nawrócił się i przyjął chrzest. Szczęśliwa matka nie wiedziała, że droga, którą będzie kroczył Augustyn do Boga poprowadzi go do kapłaństwa, a jego zasługi dla Kościoła będą tak wielkie, że znajdzie się w gronie świętych. I tu warto wspomnieć, że to on wystawił jej najpiękniejszy pomnik, jaki może podarować dziecko uratowane przed zatraceniem się w świecie. W swoich „Wyznaniach” pokazał nam wzór bezgranicznej i delikatnej zarazem rodzicielskiej miłości. Wspomnienie matki, która modlitwą ocaliła mu życie. Niestety jej radość z przemiany syna nie trwała długo. Czekając na statek powrotny do Afryki, Monika zachorowała na febrę. Umierała jednak spokojna przecież
„…Niczego już nie spodziewam się na tym świecie. To jedno zatrzymywało mnie dotąd, że chciałam… widzieć cię chrześcijaninem…”
Pochowano ją w 387 roku w Ostii. Następnie jej doczesne szczątki trafiły do Francji. W XV wieku przeniesiono je do Rzymu. W ikonografii możemy odnaleźć ją w stroju wdowy, a atrybuty, które jej towarzyszą, to książka, krucyfiks, różaniec.