Rzeczywiście coś musiało być w osobowości tego prostego jezuity, skoro tak wielu lgnęło do niego, chciało z nim rozmawiać, odbyć ćwiczenia duchowe, czy wyspowiadać się u niego. Umiał przemawiać do serc słuchaczy, że pragnęli przemiany i dążyli do nawrócenia. Może i nas ta jego historia natchnie do czegoś dobrego.
Urodził się 13 kwietnia 1506 roku w Sabaudii, w południowej Francji, w diecezji genewskiej. Pochodził z ubogiej, wiejskiej rodziny. Jako młody chłopak wypasał owce w Alpach francuskich. Chciał się uczyć i miał świetną pamięć. Wykształcenie podstawowe zdobył w rodzinnych stronach. Od 1525 roku rozpoczął studia na paryskiej Sorbonie. Tam spotkał się z Franciszkiem Ksawerym, a potem z Ignacym Loyolą.
Te znajomości były dla niego kluczowe. Piotr wahał się, jaką obrać drogę w życiu. Myślał o małżeństwie, chciał zostać lekarzem, prawnikiem, innym razem księdzem albo mnichem. Miał trudności materialne i duchowe. Doświadczał ogromnych skrupułów. Kiedy odważył się w końcu otworzyć duszę przed Ignacym Loyolą, on mu pomógł – jak napisze w swoim dzienniku duchowym – „zrozumieć moje sumienie, pokusy i skrupuły, których doświadczałem od dłuższego czasu, nic nie pojmując i nie znajdując drogi pokoju”.
I tak zaczęła się przygoda życia dla Piotra. Razem z Ignacym i Franciszkiem Ksawerym oraz kilkoma innymi, jak oni, studentami paryskiego uniwersytetu zakładają Towarzystwo Jezusowe – jezuitów, i oddają do dyspozycji Kościoła wszystkie swoje talenty i samych siebie, aby działać "Ad Maiorem Dei Gloriam" – na większą chwałę Boga i ku pożytkowi ludzi.
W sierpniu 1534 roku Piotr był jedynym kapłanem w grupie pierwszych jezuitów i mógł odprawić Mszę świętą, podczas której "przyjaciele w Panu", jak się nazywali, złożyli swoje pierwsze śluby.
Piotr Faber był skromnym i łagodnym człowiekiem. Mówił spokojnie i łagodnie. Ale to właśnie przyciągało do niego ludzi. Ludzie cisnęli się do kościoła, gdzie przemawiał. Słuchali go z zapartym tchem. Potem odprowadzali go tam, gdzie mieszkał, zwykle były to szpitale i przytułki. Tam chcieli z nim osobiście porozmawiać, skorzystać z kierownictwa duchowego, czy się wyspowiadać.
Piotr Faber był znakomitym i niezwykle doświadczonym kierownikiem duchowym. Nauczył się ćwiczeń w "szkole Ignacego", ale dołożył do tego swoją wrażliwość, wiedzę i cechy charakteru, które sprawiały, że ludzie lgnęli do niego.
Był posyłany w najbardziej zapalne miejsca ówczesnej Europy. Od Portugalii, Hiszpanii po Niemcy, będące w samym środku burzy protestanckiej. Tam też przekonał się, że „luteranie zdołali pociągnąć tylu ludzi do zbuntowania się przeciw Kościołowi rzymskiemu nie z powodu przewrotnego posługiwania się Pismem Świętym, lecz główną przyczyną były złe obyczaje duchowieństwa”. Jako narzędzie naprawy widział dawanie Ćwiczeń duchowych. Temu się poświęcił przede wszystkim.
Nie zaniedbywał także innych pokornych posług. Uczył katechizmu dzieci i prostych ludzi, odwiedzał chorych w szpitalach i godzinami słuchał spowiedzi. Rozmawiał i prowadził kierownictwo duchowe. Prawie całą ówczesną Europę przemierzył pieszo.
Umarł 1 sierpnia 1546 roku. Miał wtedy czterdzieści lat.