Ustawienia

Ulubione 0
6. bł. Jakub de San Vitores SJ
bł. Jakub de San Vitores SJ
0,00 / 0,00
bł. Jakub de San Vitores SJ

6. bł. Jakub de San Vitores SJ

6 października

Sytuacja była coraz bardziej niebezpieczna. Wrogo nastawieni tubylcy napadali co rusz na misjonarzy. Kilku przepłaciło życiem swoje zaangażowanie w misję. O. Jakub de San Vitores był przełożonym tej grupy misjonarzy.

„Dowiedział się, że pewna kobieta, która była chrześcijanką, urodziła córkę i chciała, by ją ochrzcił, bo znajdowała się w niebezpieczeństwie”.

Gdy ojciec Jakub poprosił ojca dziecka, Matapanga, którego sam ochrzcił kilkanaście miesięcy wcześniej, o pozwolenie na chrzest córki, ten okazywał swoją wrogość i zachęcał innych do zabicia misjonarza.

bł. Jakub de San Vitores SJ
0,00 / 0,00

Kiedy o. San Vitores wszedł do chaty i ochrzcił dziewczynkę, Matapang rzucił się na niego i poranił, a inny z napastników zadał mu śmiertelny cios zakrzywionym nożem w głowę. Była to Niedziela Męki Pańskiej, roku 1672. W ten sposób krew męczenników stawała się na nowo „posiewem chrześcijan” na wyspie Guam, w archipelagu Wysp Mariańskich.

O. Jakub de San Vitores, jezuita, bo o nim dzisiaj powiemy, od młodzieńczych lat wiedział czego chce. Czuł potrójne powołanie: do zakonu, na misje i do męczeństwa. Urodził się w 1627 roku w Burgos, w Hiszpanii, w rodzinie szlacheckiej. Mimo oporów ojca postawił na swoim i wstąpił do jezuitów. Mając trzynaście lat rozpoczął nowicjat.

Święcenia kapłańskie przyjął w 1651 roku. W trakcie studiów poważnie zachorował, ale wtedy złożył ślub, że jeśli wyjdzie cało z tej ciężkiej choroby, to uda się na misje. Wtedy w swoim snach widział wyspy i Indian, i słyszał ewangeliczne wezwanie, aby nieść Dobrą Nowinę ubogim.

Pierwszym europejczykiem, który zobaczył w 1521 roku wyspy Guam i Rota był Magellan. Formalnie wyspa Guam została objęta w imieniu królów hiszpańskich w 1565 roku. Cały archipelag zaczęto nazywać Wyspami Złodziejskimi. A to dlatego, że ich mieszkańcy, zachwyceni żelaznymi przedmiotami na okrętach hiszpańskich, wymieniali je za owoce albo po prostu kradli.

Prawdopodobnie to

„o. San Vitores zmienił nazwę wysp i nazwał je Wyspami Mariańskimi, na cześć Najświętszej Maryi Panny i swojej protektorki, królowej Marianny Austriackiej. Mariany to archipelag szesnastu wysp”

na południowym Pacyfiku.

O. Vitores, żeby dostać się na wyśnione Mariany musiał najpierw z Hiszpanii przeprawić się do Meksyku, gdzie przybył w lipcu 1660 roku. Zatrzymał się tam dwa lata, czekając na okręt na Filipiny. W lipcu 1662 roku dotarł do Manili i zaczął uczyć się języka tagalskiego, który bardzo szybko sobie przyswoił.

Marzył jednak o pracy misyjnej na Wyspach Złodziejskich. Nauczył się także tamtejszego języka – chamorro i to tak dobrze, że mógł ułożyć jego gramatykę. Na wyśnione Mariany dotarł w czerwcu 1668 roku. Razem z nim przypłynęło pięciu jezuitów, czterech ojców i jeden kleryk, kilku Filipińczyków i trzech Hiszpanów. Ochoczo zabrali się do pracy.

„Po dwóch latach San Vitores otworzył „główny kościół na wyspach” i planował budowę jednej szkoły dla chłopców i drugiej dla dziewcząt”.

Musiał zebrać fundusze i pisał do potencjalnych benefaktorów:

„każda ze stu osiemdziesięciu wiosek na tych wyspach została odwiedzona dwa lub trzy razy. Ochrzczono już sześć tysięcy pięćdziesiąt pięć osób, a niemal wszystkich innych możemy uważać za katechumenów, ponieważ są gotowi przyjąć chrzest”.

W tych słowach było zbyt wiele optymizmu, o czym sam o. Vitores przekonał się w niedługim czasie, kiedy musiał dać „świadectwo krwi”. 
Beatyfikował go w roku 1985 Jan Paweł II.

Tekst, nagranie, lektor

o. Paweł Kosiński SJ

Chciałbym żyć dobrze! Chcę pozostawić po sobie dobry ślad w życiu innych ludzi! Ale jak tego dokonać? Gdzie znaleźć inspirację i środowisko, które by mi pomogło chcieć dużo i sięgać po to, co dalej i więcej? Mamy potężnych orędowników. Ich życie i doświadczenia to kopalnia inspiracji i rzeczywistej duchowej energii na codzienną wędrówkę człowieka. Modlitwa w drodze codziennie prezentuje „Patrona dnia”, którego postać jest wpisana do katolickiego kalendarza liturgicznego. Posłuchaj tych opowieści, podziwiaj postacie twoich orędowników i daj się pociągnąć do dobra. Naprawdę warto!