Ustawienia

Ulubione 0
12. bł. Jan Beyzym SJ
bł. Jan Beyzym SJ
0,00 / 0,00
bł. Jan Beyzym SJ

12. bł. Jan Beyzym SJ

12 października

Jan Paweł II podczas jego beatyfikacji na krakowskich Błoniach mówił, że

„pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło go, wielkiego misjonarza, na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. Służył dniem i nocą tym, którzy byli niejako wyrzuceni poza nawias życia społecznego. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii”.

Dzisiaj powiemy o błogosławionym Janie Beyzymie, jezuicie, „posługaczu trędowatym”.

bł. Jan Beyzym SJ
0,00 / 0,00

Jan Beyzym urodził się 15 maja 1850 roku w Beyzymach Wielkich na Wołyniu, dzisiaj na Ukrainie. Gimnazjum ukończył w Kijowie.

Mając 22 lata, wstąpił do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi koło Brzozowa. Kilka lat później, przez krótki czas, przybywał w tym samym nowicjacie Adam Chmielowski, późniejszy św. Brat Albert, który w Krakowie organizował zbiórkę pieniędzy na wybudowanie przez o. Jana Beyzyma szpitala dla trędowatych na Madagaskarze.

O. Jan Beyzym przyjął święcenia kapłańskie w 1881 roku. Potem pracował jako wychowawca i opiekun młodzieży w jezuickich kolegiach w Tarnopolu i Chyrowie.

Kiedy miał 48 lat, zwrócił się do samego generała zakonu, o. Ludwika Martina z jasną prośbą:

„Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Najprzewielebniejszego Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć tym najbiedniejszym ludziom, dopóki będzie się to Bogu podobało. Wiem bardzo dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy. Moja prowincja tylko na tym zyska, tracąc „gałgana”, do niczego niezdatnego, a dom misyjny, do którego zostanę przydzielony, nic nie ucierpi, ponieważ będę się starał, wedle sił i z Boską pomocą, wypełnić swoje obowiązki”.

Generał wyraził zgodę. Początkowo o. Jan miał pojechać do Indii, aby tam pracować z trędowatymi, ale nie znał angielskiego i ostatecznie zdecydowano, że pojedzie na Madagaskar, gdzie używano znanego mu języka francuskiego.

O. Jan Beyzym rzucił się w wir pracy. Służył opuszczonym, chorym, głodnym, tym, którzy byli wykluczani ze społeczeństwa. Poświęcił się szczególnie, jak pragnął, trędowatym. Zamieszkał z nimi, opiekował się dniem i nocą. Przy pomocy rodaków z Polski, a także zagranicznych dobroczyńców – nie wahał się nawet napisać po prośbie do samego cesarza austriackiego – wybudował szpital dla trędowatych, pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, co uczyniło go prekursorem współczesnej opieki nad ludźmi dotkniętymi tą chorobą. Malgasze z wielką czcią przyjęli „Czarną Madonnę”, mówiąc, że

„brązowa, jak my i poraniona, jak my”.

Wielką pomocą i doskonałym narzędziem informacji i komunikacji okazały się listy misjonarza, publikowane w krakowskim piśmie jezuitów: Misje Katolickie. W jednym z listów pisał:

„Niech nikt nie myśli, że pielęgnować trędowatych to bardzo łatwo albo przyjemnie. Czytać opisy w „Misjach [Katolickich]” lub gdzie indziej i przepatrywać rysunki, to łatwo się robi, a może i z przyjemnością, ale między opisem lub rysunkiem a rzeczywistością gruba różnica”.

W innym liście zaś o. Jan zżymał się na redaktora pisma za to, że wydrukował zdanie, iż 

”"Polska wydała dzielnego misjonarza ojca Beyzyma”... Jak Ojciec mógł to puścić w korekcie, kiedy to kłamstwo?”

Szpital został oddany do użytku w 1911 roku i wtedy o. Jan po cichu zaczął marzyć o wyjeździe na Sachalin, na Syberii, do pracy misyjnej wśród katorżników. Nie zdążył. Zmarł 2 października 1912 roku.

Tekst, nagranie, lektor

o. Paweł Kosiński SJ

Chciałbym żyć dobrze! Chcę pozostawić po sobie dobry ślad w życiu innych ludzi! Ale jak tego dokonać? Gdzie znaleźć inspirację i środowisko, które by mi pomogło chcieć dużo i sięgać po to, co dalej i więcej? Mamy potężnych orędowników. Ich życie i doświadczenia to kopalnia inspiracji i rzeczywistej duchowej energii na codzienną wędrówkę człowieka. Modlitwa w drodze codziennie prezentuje „Patrona dnia”, którego postać jest wpisana do katolickiego kalendarza liturgicznego. Posłuchaj tych opowieści, podziwiaj postacie twoich orędowników i daj się pociągnąć do dobra. Naprawdę warto!