Kim byli, co takiego się wydarzyło, że Kościół czci ich jako świętych? Cóż… skoro państwo Mieszka I było chrześcijańskie, a jego syn Bolesław Chrobry dbał o rozwój Kościoła, naturalnym wydaje się, że pojawiła się idea – być może w trakcie zjazdu gnieźnieńskiego – dotycząca stworzenia na naszych ziemiach klasztoru, który stałby się ośrodkiem ewangelizacji Słowian. Wielkim jej orędownikiem był cesarz Otton III, a wspierał go w tym – jego krewny, przyszły święty – biskup Brunon z Kwerfurtu, któremu bliska była postać/działania podejmowane przez św. Wojciecha. Brunon chciał wraz z wybranymi do tej misji benedyktynami uczestniczyć w chrystianizacji Słowian, niestety nie było mu to dane, ale to właśnie on jest autorem hagiograficznego dzieła „Żywotu Pięciu Braci” przedstawiającego losy eremitów z klasztoru w miejscowości Święty Wojciech lub Wojciechowo pod Międzyrzeczem. Bo to właśnie tam Chrobry podarował teren, gdzie miała powstać pustelnia.
A kto miał w niej zamieszkać?… Na początku 1002 roku na dwór księcia przybyli dwaj Włosi. Jak pisał wspomniany św. Bruno „cesarz umyślił tych braci, którzy byli pełni zapału” – Benedykt z Benewentu, który był prawdopodobnym przełożonym eremitów – Jan z Wenecji – cierpliwy, wytrwały i odznaczający się kulturą. Obaj pochodzący z wysokich, zamożnych rodów. Jednak wybrali surowe pustelnicze życie, a ich duchowym przewodnikiem był św. Romuald, założyciel kamedułów. Z czasem do Włochów dołączyli bracia – Mateusz i Izaak – Polacy pochodzący może nawet z dworskiego środowiska. Nowicjuszy zaś wspierał Krystyn, klasztorny sługa, mieszkaniec którejś z okolicznych wsi. Szóstym zakonnikiem był Barnaba, również Włoch. Ponieważ podstawowym celem działań była ewangelizacja
Benedykt i Jan uczyli się języka polskiego i poznawali polskie obyczaje i czekali na przybycie biskupa Brunona, a oczekiwanie przedłużało się. Wtedy Barnaba wyruszył mu na spotkanie.
W tym czasie obecność mnichów, o których dbał Bolesław Chrobry, wspomagając misjonarskie działania srebrem wzbudziła zainteresowanie „przewrotnych bezbożników”. Ci przekonani, że zakonnicy są w posiadaniu majątku (w rzeczywistości srebro zostało odesłane) napadli na klasztor w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku i wymordowali jego mieszkańców – najpierw od ciosów miecza zginął Jan; później Benedykt – od ciosu w głowę, następnie Izaak – umierał błogosławiąc swych morderców. Mateusza przeszyto oszczepami, ostatni zginął Kryspin, próbujący bronić klasztoru. Zabójcy, aby zatrzeć ślady podłożyli jeszcze ogień w klasztorze. Mordercy zostali pochwyceni i ukarani. Ciała czterech mnichów 13 listopada pochowano na środku kościoła klasztornego, Krystyna zaś na terenie klasztoru. A jedyny ocalały z szóstki Barnaba wraz z biskupem Ungierem wyruszyli w 1004 do Rzymu, aby złożyć relację papieżowi o męczeństwie Pięciu Braci. Jan XVIII „bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych… i cześć im oddawać”. I zostali pierwszymi męczennikami Polski wyniesionymi na ołtarze. Dla kamedułów losy mnichów były wypełnieniem charyzmatu św. Romualda – triplex bonum (czyli potrójnego dobra), bo samotność, wspólnota i męczeństwo lub ewangelizacja to podstawowe wartości życia monastycznego.
W ikonografii bracia męczennicy przedstawiani są w białych habitach kamedulskich. Atrybutem jest koło tortur.