Ludwina albo też Ludmiła przyszła na świat w miasteczku Schiedam nieopodal Rotterdamu. Była dziewiątym dzieckiem w zubożałej szlacheckiej rodzinie. Ze względu na to, że była jedyną dziewczynką w gromadce potomstwa i do tego podobno jeszcze bardzo urodziwą, to też ze szczególną dbałością rodzice podchodzili do kwestii jej zamążpójścia. Kiedy więc Ludwina miała 12 lat znaleziono dla niej odpowiedniego kandydata.
Jednakże ku zaskoczeniu rodziców wyszło na jaw, że córka już komuś ofiarowała swoje dziewictwo. Bowiem kiedy miała zaledwie 7 lat, dziewczynka darząca szczególnym nabożeństwem Maryję złożyła ślub czystości. A gdy jednak opiekunowie nalegali w kwestii zamążpójścia mówiła, że „uprosi sobie u Pana Boga taką szpetną powierzchowność, że dla wszystkich stanie się obrzydzeniem…”.
Wielka wrażliwość religijna Ludwiny nie zamykała jej na zwyczajne, przynależne życiu zwyczajnej nastolatki rozrywki. Pewnego dnia, kiedy miała 14-15 lat, wydarzył się wypadek, który naznaczył ją na cale życie. Otworzył wieloletni, bo trwający przez blisko 40 lat, czas wielkiej fizycznej udręki.
Niewinna zabawa – jazda na łyżwach po zamarzniętym kanale – skończyła się upadkiem. Był on tak niefortunny, że jak podają jedni nastolatka złamała żebro, albo też jak chcą inni uszkodziła kość pacierzową. Od tego momentu jej ciało powoli umierało. Jej codziennością stało się… znoszenie nieudanych prób leczenia, bólu od odleżyn, cuchnących niegojących się, zaropiałych ran, w których zalęgło się robactwo. Do tego postępujący paraliż, który doprowadził do tego, że mogła poruszyć tylko głową i lewą ręką. Pojawiły się też kłopoty ze wzrokiem i słuchem… I do tego jeszcze opiekunka, która zamiast być wsparciem potrafiła napluć jej w twarz, a nawet i użyć siły.
Czego mogła pragnąć w tej sytuacji młoda kobieta? Jak można się spodziewać – śmierci. Wyzwolenia!
Bunt i pragnienie śmierci ustąpiły jednak, kiedy za radą spowiednika schorowana niewiasta zaczęła rozważać Mękę Pańską. Nauczyła się przyjmować cierpienie jako dar. Jej pragnieniem było raczej doświadczać go więcej, mocniej, aby ofiarować je za nawrócenie grzeszników, za cierpiące w czyśćcu dusze.
Poza codziennym zmaganiem z postępującymi chorobami Ludwina została także naznaczona stygmatami i te pragnęła nosić w ukryciu. Warto również wspomnieć, że w drodze przez to morze cierpienia Jezus obdarował ją pociechami duchowymi, wizjami a także ekstazami. Za jedyny pokarm w ostatnich latach życia wystarczała jej Komunia Święta.
Postawa naszej patronki przyciągała uwagę wiernych. Przychodzili do niej powierzając się jej modlitwie, a niektórzy doświadczali też cudownych uzdrowień. Miała również Ludwina dar przepowiadania. A dowody ludzkiej wdzięczności trafiały w ręce ubogich.
Ludwina zmarła 14 kwietnia 1433 roku. Zanim to się stało krótko przed śmiercią została napadnięta, ograbiona i pobita. Kult tej doświadczonej po wielokroć cierpieniem niewiasty zatwierdził papież Leon XIII pod koniec XIX.
W ikonografii przedstawiana jest jako leżąca w łóżku kobieta w średnim wieku, z welonem lub koroną z róż na głowie i krzyżem lub gałązką różaną w ręku. Na obrazach można zobaczyć łyżwy.