Urodziła się w 1878 roku niedaleko Lukki. Była piątym z ósemki dzieci Henryka i Aurelii. Gemma to po włosku klejnot. Pobożna mama martwiła się, że nie ma żadnego świętego patrona o tym imieniu. Zaprzyjaźniony ksiądz ją uspokoił mówiąc, że może właśnie Gemma stanie się kiedyś takim rajskim klejnotem.
Jako dziecko Gemma szybko nauczyła się czytać i pisać. Od samego dzieciństwa rozwijała w sobie głęboką pobożność.
Pierwsze doświadczenie mistyczne przeżyła mając siedem lat. Zapowiadało ono rychłą śmierć matki. Rzeczywiście mama zmarła mając 39 lat na gruźlicę.
Gemmą zaopiekowała się najpierw ciocia, a potem kontynuowała naukę pod opieką sióstr oblatek Ducha Świętego.
W 1887 przystąpiła do pierwszej Komunii św. Było to dla niej ważne przeżycie. Później zapisała w swoim dzienniku:
„Postaram się każdą spowiedź odprawiać i Komunię św. przyjmować tak, jakby to był ostatni dzień w moim życiu”.
Po latach zaś napisała, że odczuła wtedy bardzo silnie obecność Jezusa w swojej duszy i zapragnęła, by ta więź z Bogiem była trwała.
Gemma była bardzo zdolna. Miała dar do języków. Pragnęła jednak przede wszystkim poznać Boga i chciała w szczegółach poznać całe życie i Mękę Jezusa. Miała wtedy 13 lat, ale była bardzo spragniona Boga. Szukała samotności, ale była lubiana. Była cicha i z rezerwą do innych, ale uśmiechnięta i zdyscyplinowana. Uczyła się dobrze, ale choroba zmusiła ją do opuszczenia szkoły. Te kłopoty ze zdrowiem nie opuszczą jej do końca jej życia.
Jedną z tajemnic, a zarazem niezwykłych łask, jakich doświadczała, była jej relacja ze swoim Aniołem Stróżem. Gemma prowadziła dziennik duchowy i wzmianki o Aniele Stróżu pojawiają się w nim niemal na każdej stronie. Jej opiekun duchowy, o. Germano Ruoppoli, pasjonista, mówił nawet potem, że sam wielokrotnie poddawał ten fenomen próbom, żeby przekonać się o jego nadprzyrodzonym pochodzeniu. Po wielu próbach był przekonany, że
„Niebu sprawia radość zabawa z tą niewinną i wspaniałą panną”.
Ojciec Gemmy ciężko zachorował i zmarł w 1898 roku. Sytuacja materialna rodziny zmieniła się drastycznie. Gemma zapisała w swoim dzienniku: „Po śmierci mojego ojca zostaliśmy bez niczego. Nie mieliśmy już za co żyć.” Po krótkim czasie Gemma zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Stopniowo pogarszał się jej słuch, traciła włosy. Sparaliżowało jej ręce i nogi. Przez rok była przykuta niemal do łóżka. Za łaską Boga została cudownie uzdrowiona.
Pewnego razu w duchowym uniesieniu usłyszała głos:
„Czy chcesz zawsze kochać Jezusa? Zatem nie przestawaj ani na chwilę cierpieć dla Niego”.
8 czerwca 1899 roku Gemma ujrzała na swoim ciele stygmaty, żywe odbicia ran Chrystusa. Stygmaty pojawiały się w czwartki wieczorem i utrzymywały do piątku wieczór, albo do soboty rano. Nie wszyscy dawali wiarę tym znakom. Stygmaty pojawiały się przez rok. Białe ślady po nich zostały do śmierci.
Gemma zmarła w 1903 roku. Beatyfikował ją Pius XI a kanonizował Pius XII w 1940 roku.