Byli zaangażowani w życie wspólnoty chrześcijańskiej. Pomagali w pracy francuskiemu misjonarzowi, ks. Janowi Cornayowi. Zostali aresztowani razem z nim.
Najstarszym i niejako reprezentantem całej trójki katechistów był Paweł Mi. Urodził się w 1798 roku. Mając 13 lat zaczął pomagać biskupowi, potem przez cztery lata pomagał w parafii, aż mając 19 lat rozpoczął seminarium. Nie przyjął święceń, ale został katechistą i uczył religii, nawracał, odwiedzał rodziny, umacniając je w wierze.
Piotr Duong urodził się w 1808 roku w ubogiej, pobożnej, wiejskiej rodzinie. Był zdolny, chętnie się uczył. Katechistą został w wieku 16 lat. Potem pomagał ks. Cornayowi w pracy parafialnej. Był znany ze swej łagodności i ciepła.
Piotr Truat był najmłodszy z całej trójki. Urodził się w 1817 roku w ubogiej, wiejskiej rodzinie. Szybko stracił ojca. Miał słabe zdrowie i nie był zbyt zdolny. Katechizował małe dzieci. To właśnie Piotr Truat, kiedy mandaryni krytykowali go za głupotę, bo uważali, że niszczy swoją młodość, odpowiedział odważnie: „Może się okazać, że nie jestem zupełnym głupcem. Tylko ci, co są mądrzy, świadomie poświęcają swoje życie dla prawdy po to, by zdobyć wiecznie trwały skarb”.
Trzej katechiści zostali aresztowani i zaprowadzeni do miasta Son Tay. Przesłuchaniom zwykle towarzyszyły tortury. Jak przekazywał potem Paweł Mi:
„Żołnierze zdarli z nas ubrania i położyli na ziemi. Do rąk i nóg przywiązali nam cztery liny, które potem okręcili wokół czterech pali. Zaczęli rozciągać. Ból, jaki czuliśmy był niemalże nie do zniesienia. Potem zaczęli nas biczować, najpierw pojedynczym batem, a potem całą rózgą. Każde uderzenie zostawiało na naszych ciałach setki śladów i pęknięć, z których sączyła się krew”.
We wrześniu 1837 roku poinformowano zatrzymanych, że ks. Cornay został zgładzony i zachęcano, żeby się wyrzekli wiary. Oni odpowiedzieli, że:
„są szczęśliwi z powodu męczeństwa ich nauczyciela, i że chcą iść jego śladami”.
Warunki w więzieniu były okropne. Byli skuci w kajdany, poniewierani przez strażników. W celach śmierdziało i było wilgotno. Było mnóstwo much i komarów, a ciała męczenników pełne krwawiących ran po torturach.
W październiku ogłoszono wyrok skazujący ich na śmierć. Nie wykonano go od razu, ale odłożono, mając nadzieję, że upływający czas coś zmieni. A oni trwali i pragnęli męczeństwa. Dniami i nocami na głos odmawiali różaniec i modlili się wspólnie. Dzielili się jedzeniem i lekarstwami, jakie dostawali od strażników. Rozmawiali z przychodzącymi. Cztery razy ks. Trieu udało się zmylić strażników i przynieść im Komunię św. Dla nich to było prawdziwe święto. Wtedy widzieli już „bramy nieba szeroko otwarte”.
W końcu, 18 grudnia 1838 roku, wykonano wyrok i ich uduszono. Paweł Mi miał lat 40, Piotr Duong 30, a Piotr Truat 21.
Kanonizował ich w gronie 117 męczenników wietnamskich w 1988 roku Jan Paweł II.