Felicyta była niewolnicą. Kiedy ją aresztowano, była w ósmym miesiącu ciąży. Kiedy zbliżał się dzień męczeństwa, Felicyta obawiała się, że nie dostąpi tej łaski, ponieważ nie wykonywano egzekucji na kobietach brzemiennych. Bała się, że jeśli nie zginie z przyjaciółmi w wierze, to potem umrze pewnie w towarzystwie pospolitych zbrodniarzy. Po wspólnej modlitwie, młoda matka zaczęła czuć bóle porodowe i wydała na świat dziewczynkę. Poród był ciężki, bo w ósmym miesiącu. Jeden ze strażników, patrząc na jej cierpienia, z lekceważeniem powiedział: „Jeżeli teraz tak cierpisz, to co zrobisz, kiedy będziesz rzucona zwierzętom, które zlekceważyłaś, kiedy odmówiłaś złożenia ofiary". Felicyta niewzruszona odparła: „Teraz ja cierpię to, co cierpię; tam zaś będzie we mnie cierpiał ktoś inny za mnie, ponieważ i ja będę cierpiała za niego". Córeczkę wzięła na wychowanie jedna z sióstr młodej matki.
Perpetua miała 22 lata. Podobnie, jak brat, była katechumenem. Miała małego syna, którego jeszcze karmiła piersią. O swoim męczeństwie opowie nam ona sama, gdyż pisała swego rodzaju pamiętnik.
Kiedy zostali uwięzieni, ojciec, który był poganinem, chciał ją odwieść od wiary. Robił to dla jej dobra w swoim mniemaniu. Ona jednak zdecydowanie się temu przeciwstawiała i mówiła: „Ojcze, czy widzisz na przykład stojące tam oto naczynie, dzbanuszek, czy coś innego?" „Widzę" — odrzekł ojciec. „A czy możesz je nazwać inaczej niż tym, czym jest ono rzeczywiście?" „Nie, nie mogę" — odpowiedział. „Tak samo i ja nie mogę nazwać siebie inaczej, jak tylko tym, kim jestem faktycznie, a więc — chrześcijanką". Wtedy ojciec rzucił się na nią, pobił ja dotkliwie i odszedł wzburzony.
Po kilku dniach katechumenom udzielono chrztu. Perpetua, przygotowując się na męczeństwo, w czasie chrztu prosiła o dar „wytrzymałości cielesnej".
Pojmani byli trzymani w okropnych warunkach. Pewnego dnia zatrzymani zostali zabrani na przesłuchanie, które odbywało się publicznie, na rynku. Zebrało się sporo gapiów. Wszyscy przesłuchiwani składali wyznanie wiary. Kiedy kolej przyszła na Perpetuę pojawił się jej ojciec z synkiem na ręku. Jak wspomina Perpetua „ściągnął mnie ze stopni trybuny i powiedział: „Złóż ofiarę bogom! Zlituj się nad swoim dzieckiem!" A prokurator Hilarian, powiedział: „Miej wzgląd na siwą głowę ojca, miej wzgląd na maleńkiego synka i złóż ofiarę na pomyślność cesarzy". Lecz ja odpowiedziałam: „Nie złożę". Hilarian spytał: „Jesteś chrześcijanką?" Odrzekłam: „Jestem chrześcijanką".
Hilarian wydał na nas wyrok, skazujący wszystkich na śmierć od zwierząt. Męczennicy zostali jedynie dotkliwie poturbowani przez dzikie zwierzęta. Śmierć przyszła do nich od miecza gladiatorów. Bardzo jej pragnęli i zostali nagrodzeni. Jak powie świadek ich ofiary:
„O, najdzielniejsi i najbardziej błogosławieni męczennicy! Każdy, kto uwielbia, poważa i czci chwałę Pana, powinien przeczytać o tych heroicznych czynach dla zbudowania Kościoła, nie mniejszych niż dawne przykłady”