Dla babci niebo to nie zielone pastwiska, ale pewność, że spotka swoich bliskich i znów będzie czerpać z relacji z nimi. Michał, programista
„Moja babcia urodziła sie 17 grudnia 1917 r., w grudniu tamtego roku obchodziła setne urodziny. Tak, babcia ma 100 lat i nadal cieszy sie w miarę dobrym zdrowiem. Dla większości ludzi 100 lat to tylko liczba. Dla mnie, natomiast, to coś niezwykłego – moja babcia urodziła się 2 miesiące po rewolucji październikowej, miała niecałe 22 lata gdy wybuchła II Wojna Światowa a w '89 była juz 72-letnią seniorką. Babcia uwielbia korale, najlepiej takie duże, czerwone. Praktycznie całe swoje życie spędziła na wsi, prowadząc wraz z dziadkiem gospodarstwo rolne. Otoczona bliską rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, żyła w malej społeczności. Rok po śmierci dziadka, z którym przeżyła 50 lat, zamieszkała z moimi rodzicami.
Od 15 lat babcia często powtarza, że chce już umrzeć. Powtarza to niemal codziennie, również wtedy, gdy się modli. A modli się często i głośno. Na początku było to dla nas dziwne, niezrozumiałe. Mówiliśmy: „Babciu, nie mów tak. Nie powinnaś tak mówić, przecież jesteś zdrowa i masz wszystko". Nie rozumieliśmy jej. Mijały kolejne lata. Przyzwyczailiśmy do jej mówienia o umieraniu. Ona swoje, a my swoje. Pewnego dnia, na jednym ze spotkań formacyjnych, ktoś zadał księdzu pytanie: "czym jest piekło?". Miałem wrażenie, że ten ksiądz w jednej chwili zburzył cały nasz światopogląd. Powiedział, że piekło to brak relacji. Do tej pory zastanawiam się, czy jest to brak możliwości budowania relacji, nieumiejętność ich nawiązywania czy rozwijania. Tak czy inaczej, efektem jest totalna pustka duchowa. Samotność, jakiej nie możemy sobie wyobrazić. To nie tylko brak relacji z drugim człowiekiem, ale przede wszystkim relacji z Bogiem. Ta koncepcja bardzo różni sie od wpojonej mi wizji ciemnego padołu, gdzie pełno jest ognia, krwi i fizycznego bólu.
Bardzo długo nad tym myślałem. Prawdziwy przełom nastąpił kilka tygodni później. Pojechałem odwiedzić rodziców i babcię. Gdy ona zaczęła swoje "umierać chcę", nagle zrozumiałem sens tego, o czym mówili ksiądz i babcia. Zrozumiałem, że wielu bardzo bliskich babci osób już nie ma. Odszedł jej mąż, córka, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele. Odeszli dawno temu, a ona już nie zbudowała tylu i takich relacji. I za tym bardzo tęskni. Z powodu utraconych relacji jej życie zaczęło przypominać piekło. Pomimo że jest otoczona wspierającą rodziną, myślę, że czuje się samotna. Często wspomina, że miała dobre, choć ciężkie życie. Nigdy nie narzekała. Dla niej niebo to nie zielone pastwiska, ale pewność, że znowu spotka swoich bliskich i będzie czerpać z relacji z nimi. Często mówi o tym, ze osoby stamtąd zapewniają ją, że na nią czekają. Teraz, gdy babcia zaczyna powtarzać swoje motto, ja mówię: "Wiem babciu, wiem, że chcesz umrzeć, ale wiem też, że to Bóg zdecyduje, kiedy odejdziesz". A może powinienem powiedzieć inaczej: wiem babciu, że Bóg zdecyduje o tym, kiedy wrócisz do swoich bliskich. Kiedy znowu ich spotkasz".
Jezu. Zanurzyłeś się w pustce. Pewnie nie było w niej nic, poza pragnieniami. Czytamy: Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci (Dz 2, 24). A za chwilę: powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych (Mt 28, 7). Zaraz, zaraz. Jezu, czy Ty powstałeś z martwych, czy zostałeś wskrzeszony? A może jedno i drugie. Twoja miłość do Ojca i Ojca do Ciebie zadziałały jak magnes. Przyciąganie było dwustronne. Takie jest właśnie zmartwychwstanie. Rodzi się z siły relacji. Jezu, pomóż mi budować silne i prawdziwe relacje.